Miesiąc: Lipiec 2007
ostatnie spojrzenie
na moj dom…
koniec. Jeszcze moze przytrafia sie jakies komentarze zwiazane z przeszloscia, ale… to juz nie ma znaczenia.
tlok
No i wczorajsza pogon za tlokiem okazala sie jakby daremna. Na dzis wszystko mialo byc zrobione. Mialem zadzwonic po poludniu. Dzwonie. No i dowiaduje sie od pana K, ze mu pracownik nie przyszedl i nic nie jest zrobione. Pan K mnie zapewnia, ze jutro zrobi sam i juz w poniedzialek mi wysle kurierem, wiec na wtorek bym mial. Pewno po poludniu. A planowalem wyjzedzac we wtorek rano. Kurde, znowu chcialem cos zalatwic "po znajomosci" i wyszedlem na glupka. Zreszta nie tylko z tym:/. No i nie mam pojecia co z tym fantem zrobic…
odliczanie
Przyszla kasa. Siedlismy z J do kompa i splacilismy dlugi, rachunki, oplaty… Rozwiala sie moja mrzonka, ze zostanie cos kasy ekstra, np na samochod na zime. Nic nie zostalo:/. Pocieszam sie dwoma cytatami:
"to tylko pieniadze" – J.Jokinen, moj szef
"nie ma – znow bedzie" – Jan Kuna zwany Martenem
the final countdown to leave present life – in progress…
zdziarka
chwila ciszy…
plock
Pojechalem z tlokiem do warsztatu, okazalo sie ze dupa totalna i czekac trzeba i nowy tlok i wogole… no a ze sie spieszy, to i do Plocka wypadlo pojechac. Co prawda zaistanial zakaz robienia zdjec, ale fontanny cyknalem, bo ich sporo w Plocku jest – taka cecha charakterystyczna;)
I pozdrowienia dla plocczan:)
kubek szefa?
Poranek. Dokonawszy porannych ablucji skontrolowalem garaz siostry w kierunku obecnosci pozostalych elementow kuchni. Znalazlem dwa blaty, i nic poza tym. Wczoraj mloda prosila zebym przed wyjazdem pomogl je wniesc, bo sa strasznie ciezkie. No to pomoglem, wnioslem znaczy. Efekt byl taki, ze blaty znalazly sie na pietrze a ja stwierdzilem, ze jest cieplo. Wszedzie;). No i wywolalem sobie pogode – rano bylo zachmurzone, teraz zaczyna byc niebiesko:).
Skontrolowalem kuchnie u dziadkow pod katem sniadania. Babcia upiekla czarna babke, moje topowe ciasto. Zrobilem sobie do tego kawe i odmowilem konsumpcji jakichs trutek typu szynka, chleb i inna biala smierc w rodzaju sera. Zupelnie przypadkiem zgarnalem kubek… szefa:O. Pytanie kto jest tym szefem, no bo chyba nie ja;). Zreszta… jakie to ma znaczenie…
u siostry
Mloda ze szwagrem kuchnie sobie kupili w ramach chyba remontu chalupy. No i tak jakos sie zlozyle, ze trafilem do nich na przechowanie jak te meble dojechaly. Sila rzeczy zostalem wciagniety w wir wydarzen…
pierwsza szafka skrecona – trzeba to oblac:)
szwagier sie zasromal, bo zlew nie jest kompatybilny z szafka na ktorej ma spoczac…
natomiast niektorzy potrafia wykorzystac wir pracy do swych niecnych celow;)
pod wieczor pojechalismy ze szwagrem do Tychow zobaczyc to mieszkanie ktore J kupila; uzylismy do tego nowego nabytku w postaci merca, wyposazonego w GPS, ktory z maniakalna tepota probowal nam wmowic, zeby jechac przez trawnik…
co nie ma najmniejszego wplywu na radosc plynaca z jazdy dwulitrowym automatem spod znaku "gwiazdy";)
mieszkanie obejrzalem (przy okazji zgubil mi sie szwagier. Mieszkanie jest… ladne. Musze to po prostu przyznac, nie angazujac sie emocjonalnie i uczuciowo, bo to zaslepia. Boje sie tylko, ze jesli J zapragnie kapitalnego remontu, moze sie ta "ladnosc" skonczyc. Moim zdaniem jedyne co trzeba zrobic to przeniesc kuchnie z piwnicy na parter (bo sie spoldzielnia czepila) i koniecznie wyposazyc schody w porecze/barierki, bo sa waskie i "szybkie"… Poza tym lepiej to zostawic w spokoju. No ale nie ja tam decyduje.
Po powrocie wrocilismy do skrecania mebli kuchennych i zakonczylismy ten proceder okolo 1szej w nocy…
Na dzien nastepny przewidziano ustawianie, wieszanie, podlaczanie itd, ale mnie juz to raczej dotyczyc nie bedzie – jade dalej…
odreagowywania ciag dalszy
spedzanie nocy u Smietanow wiaze sie z nieodlacznym towarzystwem Maxymiliana
mowcie co chcecie, ale podobaja mi sie kobiety w tym odmiennym stanie;)
zawsze jest to jakis powod zeby szczesliwy maz i ojciec otworzyl jakowas flaszke…
mimo, ze nie wszyscy beda pic, nastroj jest raczej wesoly;)
zespol dnia nastepnego moze sie objawiac polowaniem na muchy:
ewentualnie zrobieniem sniadania:)
i odreagowaniem pobierania krwi w… lesie;)
a potem sie zebralem w sobie i pojechalem do Sosnowca do siostry, gdzie wlasnie nagrodzono mnie za podlaczenie telefony szklaneczka czegos slodko-dobro-mocnego i wisniowego w dodatku. Przyda sie, bo 150 km zrobilem w deszczu… wiec trzeba sie rozgrzac;)
koditon
czyli bezdomny… jakos nie mam ochoty nocowac w moim bylym domu i staram sie tego unikac jak moge. Po sprzedazy na pierwsza noc zatrzymalem sie u Lysego. Alf akurat mial karniaka w ogrodku dla kotow…
ogolnie ogrodek dla kota tez moze byc ladny mimo niewielkich rozmiarow:
no i sa ludzie ktorzy nie przewiduja w garazu miejsca na samochod, za to motocykle sa tam mile widziane;)
za to zespol dnia nastepnego moze wcale nie wynikac z naduzycia Chateaux Puczyce i nauki picia Tequili – moze byc wynikiem nocnej batalii Remigiusza z mordujaca go niedzwiedzica… zmeczylo mnie to zabijanie mnie w nocy:
dojscie do kuchni i do siebie zabiera w tym domu sporo czasu, skoro ilosc zegarow jest wprost proporcjonalna do kubatury budynku – 1zegar na metr szescienny budynku…
gospodarze zas mimo trzezwego poranka inaczej staneli na wysokosci zadania, za co nalezy im sie podziekowanie i rewanz przy najblizszej nadarzajacej sie okazji:)
Sobota byla dniem przeprowadzki moich gratow w dosc ciekawe okolice, gdzie samochody nie powstaja w fabryce, jeno na polu rosna… ot jak widac na pierwszym planie dorodny zespol napedowy, nieco dalej juz zupelnie dojrzala granada, ba, odmiana nawet z przyczepa;)
i koleni ludzie ktorzy postapili moim zdaniem rozsadnie, wybierajac wlasny dom zamiast cudzego mieszkania…
No, a teraz siedze w bylym domu na paczkach i robie sobie chyba ostatnie pranie… kurde, jak to wszystko w zyciu moze sie popierdolic…:/