Fenomenalny Wlau

Ostatnio nie dzieje się nic godnego uwagi abonenckiej, więc i wpisów nie ma. Że nie wspomnę o druzgocącej nerwy opieszałości komputera. No bo spędzanie czasu przed kompem polega głównie na czekaniu, aż zechce ruszyć. Stąd i pomysł robienia wpisów czy innych rzeczy stał mi się wstrętnym. Jak leśnikowi mycie… No ale przemóc się trzeba, bo i coś się wydarzyło.

Wydarzyło się ogrodzenie. Nie, żeby już skończone i piękne że aż dech zapiera, ale po latach mniejszych lub większych prowizorek nastał czas rozgraniczenia gumna od pastwiska, by zbydlęceniu nie ulec:

Spokojnie, to tylko namiastka tych ogrodzonych wiorst które nastąpią, a których Endomondo nie ogarnie…

Nastąpiłyby wczoraj, ale do południa porno i duszno, a w południe przyszedł gromowładny i wlał tak konkretnie i fenomenalnie, że od przybijania sztachet mnie odpędził. Na szczęście na krótko, bo potem dało się dokończyć zaplanowany odcinek i dumnym wzrokiem ogarnąć. I już miałem się umościć do poobiedniej drzemki, gdy nadjechał Generał leśnym powozem i trzeba było zamówione drewno rozładować. Potem rzut oka na pastwisko, a co to? Łaciate coś przez ogrodzenie krowiszony zaczepia… Pewnie bigiel. Wrrrr, zaraz mi bydło za ogrodzenie wyciągnie. Ale dziwnie niemrawy, w porównaniu na przykład do wczoraj, jak przed koniowatymi uciekał… i duży jak na bigiela. Kurde, do cielak łaciaty jakiś. Pewnie od sąsiada przylazł i krowy judzi do ucieczki nakłaniając. Jużem za telefon łapał, by do sąsiada dzwonić niech zbrodzienia zabiera, ale coś dziwnie jedna z naszych dziewczyn czułością w głosie go przywołuje. Idem, patrzem, a to XXRude z wymieniem wypchanem obecności łaciatego rudzielca się domaga. Przepchnąłem tego fenomena pode drutem pastuszym, a on jakby nigdy nic do cycka się dorwał:

No takiego kolorystycznego fenomenu to u nas jeszcze nie było. Może to ten deszcz co wlał część szkockiej sierści spłukał, a może to ćwierć szkot i ćwierć limuzyn po Noem. Co by nie było, niech mu będzie Fenomen. Albo Wlau. Bo to chłopak. Fenomenalny;)

rzeczy powalone

Jako się rzekło, bandurki posadzone. A nawet, po konsultacji z sołtysem i Sąsiadem, wałem powalone:

Albo powałowane. O tym, że ogrodzone to nawet nie wspominam.

Zaraz po ziemniakach kończenie wytwarzania strzyg. I tutaj moje pytanko do posiadaczy/znawców owiec: czy taki układ jak na zdjęciu poniżej jest normalny, czy powalony?

Pytamboniewiem. Ale dziwnym wydaje mi się posiadać sutki pomiędzy moszną a końcem fiuta…

Zebrawszy się w sobie (przy udziale Najstarszego) zrobiliśmy połowę wybiegów przyoborowych:

Tą mniejszą co prawda, ale zawsze połowę;) I po raz kolejny przekonałem się, że zachwalać zwierzaki to trzeba w ciasnym i ciemnym pomieszczeniu – sprawiają tam dużo lepsze wrażenie, niż na zewnątrz…

Z głęboką wiarą w demokrację pojawiłem się dziś na wyborach. Skreśliłem co trzeba, dopisałem, co skreśliłem i wierzę głęboko, że komisja licząca będzie musiała demokratycznie zazgrzytać zębami, nie mogąc swą większością bezkarnie dostawić mi kilku krzyżyków. Ale pewnie większością głosów i tak znajdzie sposób, żeby przepchnąć swojego kandydata. Ale czegóż innego miałbym się spodziewać po tym powalonym systemie?

strzyga dabing

Wspominałem już, że lubię ziemniaki? Hmmm, wspominałem. Nadejszła wiekopomna chwiła, że cytując klasyka, „tu posadimy bandurki i gandziu”…

20150505_104509

No dobra, bandurki posadzone, mimo, że gandzi na uspokojenie nie było. Ale co to za dzień bez przygód. Nie ma co wspominać o dwukrotnym rozkręcaniu sadzarki, o przerwie na jeżdżenie i szukanie sadzeniaków, bo trzech metrów brakło (rolniczych metrów, wagowych znaczy). Ważne, że bandurki posadzone.

W przysłowiowym mieżdutajmie udało się stworzyć potwora. Oto Strzyga:

20150502_180409

Stwór taki powstaje w wyniku reakcji zapuszczonej owcy z chińską maszynką do owiec katalizowaną dziewiczym postrzygaczem… Strzyg ci u mnie dostatek, ale nie ma co drażnić zielonych zdjęciami…

Uczyniwszy co w mej mocy by się nie nudzić okrasiłem dzień gandzią pozyskaną w lokalnej faktorii…

20150505_193637

…i teraz okulałem ponownie. Nic to, dziś wałowanie, grodzenie, postrzyganie i takie tam zwykłe niezwykłości.

A dla chętnych gwoli przypomnienia: https://www.youtube.com/watch?v=JMgF7FBRf6k

wyproszona rozmowa

Nie wytrzymałem i zadzwoniłem do J, żeby mi pozwoliła porozmawiać z dziećmi. Oczywiście wyraziła zdziwienie, że nie dzwonię bezpośrednio do nich, po czym, może nieco zbyt szybko, ale z właściwym sobie „jadzikiem” zapytała, jak myślę, dlaczego dzieci nie chcą ze mną rozmawiać. Wytrzymałem i nie powiedziałem jej, co o tym myślę. Na to jeszcze przyjdzie czas.

Rozmowa z dzieciakami. Młody musi popracować nad aktorstwem, bo zbyt szybko wyklepał formułkę, że nie chce ze mną rozmawiać bo (…), ale potem pogadaliśmy jak dawniej, choć zapewne z powodu nadzoru nie mógł się rozkręcić. Widać, że ma wątpliwości, ale woli mieć spokój. Rozmowa z młodą gorzej, dziecko zostało przekonane, że jestem winien wszystkim nieszczęściom tego świata. 

No nic, pożyjemy, zobaczymy. Jestem spokojniejszy jak ich usłyszałem.