śnieg i lód

Dziewczyny pojechały na weekend do Torunia. Z poślizgiem, bo na planowy odjazd nie zdążyliśmy – 30km w półtorej godziny ze względu na śnieżycę. Wyjazd wyglądał tak:

A powrót tak:

A potem przyszła odwilż. Na szczęście Najmłodsza zdążyła zbudować schronienie:

Dziś już za mokro na zabawę w eskimosa-krasnoludka*. Ale za to można pobawić się w Youngblood’a:

Talent do łyżew (łyżw?) Najmłodsza ma po tatusiu… Chyba;) No i to by było na razie tyle.

___________________________

* – https://www.youtube.com/watch?v=Rz4-WYXCOjQ&feature=youtu.be

Jezioro Czerwone

Na jednej mapie jest, na innych nie ma. Nie, nazwa nie wynika z jego okresowości. Ot, niebieska plama na zielonej połaci lasu. Kawałek z Sercem Bobrowni. Od jakiegoś czasu chciałem się tam wybrać, tym bardziej, że kiedyś jadąc obecnie niedostępną dla mnie międzywiejską Zielenica-Janikowo w pewnej chwili mignął mi ten zbiornik wodny. No to w końcu zabrałem Aś i wyprawiliśmy się na poszukiwanie owego – wówczas jeszcze nienazwanego – jeziora. Oczywiście poleźliśmy bez mapy papierowej, ufając mapom zawartym w telefonie. No mapy może i w nim są, ale zasięgu nie ma… ot, ofiara cywilizacji:/ Skręciliśmy nie tam gdzie trzeba i znaleźliśmy to:

Żeremia jak żeremie (no jak to się prawidłowo nazywa?). Idziemy dalej. I nagle jest!

No faktycznie, kawał wody. Powierzchniowo podobny do naszego Jeziora Będziego, ale mniej zarośnięty.

Obeszliśmy kawałek, przy takim przewężeniu spełniliśmy toast odkrywców barszczykiem z termosu (stąd nazwa;)), wbrew towarzyszce ochrzciłem przewężenie Cieśniną Zdzicha (bo sierżant z Daru Ziemi Z. Barszcz się nazywał;P) i zawróciliśmy. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Kopalnię Piasku:

Tamże wygrałem zawody „kto pierwszy dorwie belemnita”:

A potem wróciliśmy do domu. A potem spadł śnieg…

polowanie na pata

Moja wiedza na temat gry w szachy ogranicza się do znajomości podstawowych ruchów i nieustępliwości. Ostatnio miałem okazję przetestować mój poziom na charytatywnym turnieju:

Z piętnastu potyczek większość przegrałem (uzyskałem 6,5/15), co biorąc pod uwagę poziom przeciwników jest wynikiem więcej niż dobrym. No bo ich podpuszczałem – jak już wytłukli mi wszystko oprócz króla, to jeździłem nim tak długo, aż znalazłem się w oku cyklonu – nie byłem atakowany, ale każde pole wokół mnie jest szachowane. No i jest pół punktu za remis:D

Ciekawych ludzi można na takich rozgrywkach poznać – a to jeden z większych hodowców bydła w okolicy, a to zapalony znawca Junaków… Może się jeszcze kiedyś wybiorę. Przy okazji może się czegoś nauczę. O szachach rzecz jasna…;P

polowanie na wilka

Kilka dni temu zauważyliśmy ścierwo bobra oprawiane przez bieliki:

Biorąc pod uwagę mój profesjonalizm w robieniu zdjęć znienacka, bieliki były szybsze od mojego dobycia aparatu (no miały ze trzy minuty), a bobrowi było wszystko jedno, bo był daleko (to to coś pośrodku zdjęcia) i specjalnie się nie śpieszył. Ale się we mnie żyła myśliwska napięła i… pojechałem na 14te spotkanie z wilkiem:

Tak, wiem, wyglądam jakbym się w gacie zlał ze szczęścia. Bo kalectwo powoli odchodzi w niepamięć, skoro w miarę swobodnie poruszam się po lesie. I morduję niewinne zwierzaki, o na przykład takie miedźwiedzie:

A inne tylko na przykład ogłuszam:

Jak na pierwsze po dłuższej przerwie zawody nie jest źle, bo wystrzelałem równo 70% gumowych mieszkańców lasu. Co nie znaczy, że jestem z siebie zadowolony. Wręcz przeciwnie, czuję parcie na wynik. Czyli trzeba się wziąć za siebie. Bo zwalanie niebycia na podium na brak wśród celów wspomnianego wilka jest marną wymówką…

2022

Tym razem odstępstwo od zwyczaju szampanowego o 14tej i łóżka o 20tej. Nowy Rok powitaliśmy uczciwie o północy w konkurencyjnym Agroactiv’ie w Janikowie:

Zacne grono, zacny poczęstunek i chyba wszyscy dobrze się bawili (nawet ja, bo raz, że byłem oficjalnie zwolniony z tańców, a dwa, że wytrwałem do 3+). Nie powinienem tego pisać, ale to całkiem fajna agroturystyka;) Bardzo dziękujemy za noworoczną imprezę:)

tymczasem na gumnie

Tu nie zmieniło się nic.

Znaczy się zmienił się król i świta jakby nieco okrojona. Ale sielanka trwa. Również wśród dziczyzny lotnej, którą jak sobie przypomnę to zaopatruję w dobra przeznaczone dla kurwiszonów:

No i trochę drewna trzeba było przemieścić, póki deszcz nie spadł:

Już pokrojone i częściowo poszło z dymem – tak kończą zapomniane słupki ogrodzeniowe z dębu. A, no i przygotowuję się na kończenie dachu na wiosnę. Zakupiłem dach, póki jeszcze ja mam kasę, a ceny nie zwariowały do reszty:

Czas pokaże, jak wyjdzie. Na razie zimno, mokro i noga taka sobie, więc się oszczędzam. A czasem i imprezuję….

kiedy był śnieg

No, w święta był. Męczące dla niektórych były:

Ale co tam, jak już się towarzystwo podniosło, to i jakieś zabawy na czasie poczyniło:

A potem kult obżarstwa dobiegł końca. No prawie, bo przecież resztki to jeszcze na jakiś czas starczą. Skoro nie musimy chwilowo walczyć o jedzenie, to powalczymy na planszy:

I tak małymi kroczkami do nowego roku – tego kalendarzowego.