Poranna toaleta w Zanzibarze wygląda tak:
No to pakujemy się i na południe. Ostatnia wieczerza na Łotwie:
I pierwsza kawa na Litwie:
Z atrakcjami w postaci prośby o przekazanie kluczy w Kownie. I to dało się załatwić, pod pocztą z której przy okazji wyekspediowaliśmy łotewskie pocztówki;)
Czas na realizację planu zwiedzania:
Eksponaty niezwykle realistyczne i jak dla mnie takie miejsce o niebo przebija dowolny ogród zoologiczny…
Po prostu tutaj widać wszystko dokładnie i zdecydowanie więcej…
Niż w zoo gdzie ze 100 metrów można zobaczyć jakiś kawałek lwicy… Byli i nasi dobrzy znajomi:
Wreszcie zobaczyłem z bliska największego z niepozornych wojowników:
Był też Anakondon:
Młode Dziewczę i Morze:
Wnętrze Pitona:
No i rewelacyjna Latimeria:
W sumie do tego Kowna to mi się do motyli chciało, choć Dojki nie znalazłem;)
Berkut pokazał że też umie taj jak ta ze zdjęcia powyżej;)
Nasyciwszy się tym co rzeczywiste, poszliśmy odreagować do piekła. Albo do diabła. I to niejednego:
Niektóre wcale nie były straszne:
A wręcz sprawiały takie rodzinne wrażenie:
Przesympatyczne:
I na mój obraz i podobieństwo miały brody;)
Jakby to rzec po litewsku… Przodas:
Dupas:
i…
Z ciekawostek architektonicznych najfajniejsze były lampy pod bankiem:
No i fontanna wi-fi;)
Posiliwszy się zebraliśmy się do kupy, w samochód i wracamy. Następny nocleg już w Polsce, po ciemku. Na leśnym parkingu…
Jak się okazało 200 metrów dalej było pole namiotowe… A co tam. No i wróciliśmy:
Tytułem podsumowania.
Zrobiliśmy w sumie 1500km. Koszt paliwa jakieś 300 zł. Śniadania i kolacje z prowiantu zabranego z PL, obiady knajpiane od 20 do 40 euro za 4 osoby. Pola namiotowe od 14 do 21 euro. Wydatki na parkingi, muzea, pamiątki itp: wedle uznania i indywidualnie. Ilość ludzi na plażach – bezcenna;).
Plan na następne wakacje: Estonio i Finlandio – drżyjcie;)