Wiosna przyniosła różnorodność zalewania. Najmłodsza na przykład zalała się katarem, który pojechaliśmy wczoraj wymoczyć na basenie. Moczenie to zaowocowało zielonym glutem, który na szczęście okazał się być jedynie galaretką z bufetu. Choć jak sobie przypomnę, jak się robi jogurt truskawkowy, to nie jestem tak do końca pewien.
Wczoraj również badałem możliwość przepłynięcia traktorem przez podwórko. Da się – jeszcze. Listonosz wieczorem stwierdził, że każdy tak ma. Ja co prawda się z tym pogodziłem, ale jak widać niektórzy domownicy potrzebują więcej czasu i wisi nade mną hasło: trzeba coś z tym zrobić. Heh, bywając w fejsowej Bobrowni zahaczyłem o grupę „Z mniasta do wsi” i widzę tam podobne biadolenie: a to ktoś musi gminną drogą dopłynąć do domu i płacze, że wójt ma wyjebane, a to komuś bobry z dzikami zrobiły z łąki jesień średniowiecza i lży RDOŚ z myśliwymi na przemian, że mordu nie czynią, a ktoś jeszcze coś. Wszyscy zgodnie zadają jedno pytanie: co z tym zrobić? No mnie się ciśnie tylko jedna rada: wracajcie ze wsi do mniasta, tam jest sucho, łatwo i bogato.
Podczas gdy ja wpływałem traktorem do suchego doku, Najstarszy udał się do podziemi w celu utoczenia ziemniaków. Zakrzyknął przeraźliwie, sugerując paniką zawalenie się stropu, a tymczasem okazało się, że to tylko woda. W dodatku zimna i do kostek. Pierwszy raz takie coś nas spotkało, a przynajmniej pierwszy raz to odnotowaliśmy. Podziemia trzeba było ewakuować z tego co się dało:
Ziemniaki są na szczęście na paletach, więc na razie bezpieczne. Na razie. Z rzeczonymi udaliśmy się przez miasto na drugi koniec wsi – bo jakoś ciągle się gdzieś człowiek śpieszy i nie chce ryzykować ugrzęźnięcia na wewnątrzwiejskiej, więc zamiast dwóch robimy jakieś siedem kilometrów w jedną stronę. Tamój w słynnej na całym świecie Pracowni pod bocianem, zalew Maryjek krystowierczych wzbudził zainteresowanie samego Welesa:
I nic dziwnego, wszak ma potrzeby jak każdy chłop;) Weles trafił do mnie, przyobiecałem mu jeszcze żonę w osobie Mokoszy i będą stanowić równowagę dla rozstawionych po chałupie symboli krystowierczych.
A dziś w planie ODR i dentysta, o ile uda się wypłynąć z gumna.