balotowa alternatywa

Jakoś w niedzielę wieczorem do Listonosza zadzwoniłem, żeby wysyłkę dużych, ciężkich i brudnych rzeczy skonsultować. Konsultacja była negatywna, ale znudzony Listonosz jak o moim problemie braku dostępu do Paprocina usłyszał, w te pędy trachtór osiodłał i przybył pokazać mi trasę alternatywną. No i udało nam się dotrzeć do składowiska paszy krowiszonów moich, przy okazji szkodnika w osobie zŁosia płosząc. Bo wżarła się bestia w baloty, nic tylko gronostajem poszczuć. Szlak został przetarty, na odchodne jeszcze Listonosz wjazd zadni mi odśnieżył:

Tak, wiem, prącie widać. Ale trasę swoim zestawem już przetestowałem i takie chece:

zamierzam puścić w niepamięć. Byle do zielonego wiosennego. A krowie brzuchy dziwnie się ruszają, jeszcze mnie może ich zawartość zaskoczyć…;)

obieżypol rowerowy

Pojawił się u nas przejazdem. Bo pedałuje zimą dookoła Puoli kwestując na WOŚPa:

I chwała mu za to. Miło było gościć Pawła, choć wrażenie wywarł dwoiste. Ale może ja przewrażliwiony jestem.

Równolegle gościliśmy Strugacza na biegówkach – o, i to jest pomysł na zimową agroturystykę:)

No dobra, Zima jakby ma się ku końcowi na dzień dzisiejszy. Szkoda, bo burość spod śniegu wyłazi i zanim zielonością się pokryje gumno, straszyć i depresjonować będzie…

Rolników wrogowie naturalni…

…nas ostatnio najechali. Jak co… roku? No bo kilka razy już byli, zawsze w zimie, bo zima im niestraszna.

Jako że po wjechaniu na moje gumno tracą czasowo status wrogów (czyli hałaśliwych niszczycieli pól i łąk), pogadaliśmy nieco o przysłowiowej dupie-marynie zwilżając gardło małym co-nieco. A za czas jakiś pewnie to powtórzymy.

Janikowanie

Konkurencja nasza agroturystyczna w pobliskiej wiosce oprócz noclegów ma do zaoferowania różne inne takie fajne rzeczy. Na przykład ściankę wspinaczkową, o. Co prawda nie korzystaliśmy (jeszcze), ale jest. Jest też niezapomniany klimat, taki zupełnie nie-do-bani (uwaga, materiał filmowy zawiera treści niecenzuralne powstałe w wyniku działania bodźców zewnętrznych, ponadto został sporządzony i opublikowany bez zgody osób biorących w nim udział):

https://photos.app.goo.gl/gSm3h2KxpWHdT5Ug9

Prawda, że fajnie? Gospodarze są przemiłymi ludźmi, tacy rzekłbym zajebiści po prostu w pozytywnym tego słowa (o ile takie jest) znaczeniu. A Gospodarz w dodatku nie daje się ograniczać utartym schematom i potrafi stworzyć naprawdę skuteczne prowizorki. Na przykład taka sauna to nie musi być hgw jaka inwestycja, skoro można szybko, prosto i skutecznie:

https://photos.app.goo.gl/2G4f2KXY9Dbyn7CKA

Tu brakło mi już jajec na saunowanie, pewnie ze zmęczenia i senności, bo dzień był ciężki, ale przy najbliższej okazji nie omieszkam spróbować. Tym bardziej, że oprócz relacji prywatnych mogą się też pojawić i wspólne inicjatywy agro-turystyczne, o których nie omieszkam szanownych Abonentów poinformować;)

Henryk III

Albo „Pączek”. No bo jak Heniek wyjeżdżał, to urodził się Henryk Drugi. A w czwartek wyjechał Heniek II, a zaraz po jego wyjeździe pojawił się Heniek III, z racji tłustości dnia zwany Pączkiem:

Oczywiście nie obeszło się bez problemów – koniowate uznały Pączka za swego i nakazały Kracie, matce znaczy, trzymać się z daleka, co zaowocowało wygaśnięciem instynktu macierzyńskiego, który teraz staramy się odbudować. Mam z tej od-budowy obite obie nogi i stres międzyurazowy, bo budowa relacji matka-syn trwa. Nic to, będzie dobrze. A jeszcze lepiej będzie, jak śnieg stopnieje, bo mi zasypało drogę na Paprocin gdzie mam złożone baloty. I tyle.