hultaj

Przyszedł jakiś nicpoń i wykonał mi kurogeddon:

I tak w wszystkimi oprócz koguta, który zwiał pod dom. Nie wiedząc, co się święci, opieprzyłem koguta i wpuściłem na wybieg – jeszcze noc była. Jak noc przeminęła, przeminął też kogut. Stan żywych kurwiszonów na dzień dzisiejszy wynosi więc zero. Podejrzenie początkowo padło na tchórzokunę jakąś, ale zeszło na lisa. Jakoś nie mam motywacji, żeby kilka nocy pod rząd czekać na tego zbója, niech pozbiera co zabił. A potem postawię mu psa pod kurnikiem (po odtworzeniu stanu żywych kurwiszonów). A jak to nie wystarczy i jakoś wpadnie mi w ręce, rozprawię się z nim nowym nabytkiem, dedykowanym do eksterminacji takich hultajów:

Albo zwyczajnie bydlaka zastrzelę…

instrukcje

Są różne. Kiedyś zamieszczałem znalezioną w ODRze jak korzystać z toalety. Czasem instrukcja wymaga przypomnienia na pewnym etapie. I tak na przykład na górnym pokładzie DZ, dojenia krowiszonów instrukcja pisana zawiera dwa punkty: dawać mleko kotom i chować widły. Gdyby jakiś sklerotyk się trafił, najważniejszy punkt został powtórzony na etapie gdzie należy wykonać go po raz pierwszy:

Cóż, pan Kazio skwitował to tym razem milczącym uśmiechem politowania:

No bo jak można zapomnieć o mleku dla kotów?

Dinovirus

Zaszły zmiany. Rutynowe kowidowanie zmieniło się w kowidowanie prawdziwe. Bo o ile weekend sobie przeodpoczywałem, to wcale mi się nie polepszyło. A nawet doszło do tego, że na telewizytę się umówiłem. Otrzymałem teleporadę z telezleceniem udania się pod namiot na mizianie:

No i wymiziałem sobie razem z Najmłodszą C-19+. O ile Najmłodsza znosi to praktycznie bezobjawowo, to mnie trochę przeczołgało. Najpierw ból głowy i gorączka 39+, potem w miejsce bólu głowy wszedł kaszel. Oczywiście to wszystko w towarzystwie takich cudów jak utrata węchu i smaku czy samorozumiejącego się osłabienia. A w kwestii towarzystwa…

Jakoś po Dziadach nadeszło przesilenie, ani chybi C19 wystraszył się zacnego towarzystwa:

I dobrze. Podsumowując, powiedzmy, półmetek C19: mimo, że zostałem potraktowany przez tego „strasznego wirusa” stosunkowo łagodnie, nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak ciężko chorował. I tu wielki szacun dla Aś i Dziewczynek, bo sporo się przy mnie nachodziły i bez ich pomocy i bez wcześniejszego przygotowania (o którym dawno temu wspominał Kyrios) mogłoby się to skończyć… inaczej. Także, Drogie Panie, w ramach podziękowania mam dla Was piosenkę: