adwokat2

J umowila nas do adwokata. Chyba zlosliwie na 17ta, mimo ze kancelaria od 10:30. Niewazne. Adwokat uswiadomil mi kilka rzeczy. Ze z tym rozwodem wcale nie musi byc latwo, nawet jesli J nie bedzie utrudniac. A ze moze utrudniac to przekonalem sie jeszcze przed wejsciem, jak grobowym tonem probowala mi wcisnac odpowiedzialnosc za umowe z tepsa, ktora ona podpisala i bierze z niej kase. Na probie sie skonczylo, bo i skonczylo sie moje frajerstwo. Nie bedzie juz taryfy ulgowej. Proponuje jej rozwod na uczciwych warunkach, bez swinstw. Ale jesli bedzie probowala cos kombinowac, to rowniez z wizyty u adwokata wywnioskowalem ze mam kolejnego, juz 3go asa w rekawie, ktorego moge zastosowac w dowolnym momencie. Tylko ja jeszcze musze sie sam zastanowic, czy chce uczciwie i bez swinstw, czy ze swinstwami, choc tez uczciwie. Niezgodne to troche z moja ugodowo-frajerska natura, ale jak wspomnialem, frajerstwo juz sie skonczylo. Na razie jeszcze jest opcja szybko i byle jak, ale moze lepiej dluzej a dobrze. No nic, zobaczymy. Na razie J ma zgromadzic dokumenty do rozwodu. Potem siadziemy i pogadamy raz jeszcze, jak to robimy. Bo w przeciwienstwie do niej nie uznaje metody "nozem w plecy".

wiejska sielanka

Zwykly szary dzien przecietnego rolnika. Rano do zwierzakow, potem leje. Potem J sobie pojechala. Okazalo sie, ze ktos kiedys rozwalil talerzowke. No wiec matka wydala wojne Jozinowi z tego powodu. Poniewaz nie widze sensu w takim biciu piany, poszedlem sobie naprawiac ta talerzowke. No peknieta jedna tuleja dystansowa i skrzywiona tylna os. Os troche wyprostowalem, tuleje trzeba bedzie kupic nowa. Potem padal deszcz. Pojechalem do dentysty. Umowiony bylem na 16:30. Ale jak sie okazalo to tylko ja wiedzialem o tym ze jestem umowiony, bo dentysta mnie nie zapisal. Jak juz 3 osoby sie wepchnely przede mnie to zakomunikowalem, ze jak sie zaraz za mnie nie wezma to sobie pojde. Musialem ich tym wystraszyc, bo juz o 17:35 bylem na fotelu. Gosc troche mantykowal, ale jakos jest zrobione. Bardziej jakos niz zrobione. Niech tam, na razie spokoj. W domu zastalem cos jakby awanture matki z Jozinem. Na tyle intensywna, ze Jozin zapakaowal jakas czesc swoich gratow do samochodu i stwierdzil ze sie wyprowadza. Ale wczesniej poinformowal mnie, ze jestem mu winien 27 tysiecy i jak mu nie oddam do konca miesiaca to bedzie mi tu niszczyc i palic. No coz, ostatnio sporo ludzi oczekuje ode mnie zblizonych kwot, problem w tym, ze ja nie wiem dlaczego mialbym im dawac te pieniadze. Przy tej niewiedzy sam fakt nieposiadania przeze mnie takiego kapitalu  jest zaniedbywalnie maly. No i Jozin pojechal sobie. Mam nadzieje, ze ten spokojny, sielankowy wrecz wiejski dzionek dobiegl juz konca…