szlam wiosenny

Pogoda iście wiosenna, co wykorzystałem do wypuszczenia gelaufenów na minigumno przygelaufenaryjne:

No dobra, nazwijmy ten wybieg „galerią” a gelaufeny „galerianami”. Albo „galernikami”. Jeden penis. Bo prawdziwa „galeria” kultury i sztuki miała miejsce w stodole. Zaczęło się od sztuki, jaką niewątpliwie było zdemontowanie zbiornika paliwa ze Sprintera:

Widok wnętrza smoka zasysającego paliwo pozwolił potwierdzić diagnozę jego niejeżdżenia:

Ot, sitko się zaszlamiło i przestało puszczać paliwo, czego efektem był powrót na lawecie kilka dni temu. 

Wyczyściłem co mogłem, co nie mogłem też, i nadszedł czas kultury. Czyli zakładania zbiornika z powrotem. Jak dobrze, że ja się w takich sytuacjach nie słyszę, lub mój umysł stawia mi blokadę pozwalającą nie pamiętać tych partykuł, a może i partytur, dzięki którym jestem w stanie samodzielne, w miarę sprawnie, mimo leżenia pod samochodem, wykonać zadanie przeznaczone dla minimum dwóch osób w kanale…

Po wszystkim pozostaje mi tylko wysłuchać opowieści o tym co wieś słyszała, uprzejmie nie dać im wiary i udać się pod prysznic, by kilogramy piachu i błota z resztek owłosienia usunąć.

Przez ocean czasu – reanimacja;)

Nadejszła wiekopomna chwiła!!!

Oto jest:

Wieczorem zabieram się za lekturę. Tfu, za studiowanie dzieła znaczy. Pomijając osobiste animozje związane z redaktorem S., wydawnictwu Solaris dziękuję:) I Panu Mariuszowi Ś. również, gratulując jednocześnie uwiecznienia w niniejszym wydaniu:) Tak się przechodzi do historii;)

Reszta rozmyślań w jedynie słusznym wątku: http://agronauta2.blox.pl/2009/05/Przez-ocean-czasu-Bohdan-Korewicki.html#ListaKomentarzy

Jare byki

Taaaaa. Kaszel kaszlem, a coś robić trzeba. Bo mnie już to leżenie „bykiem” i obijanie się zmęczyło. Na okoliczność nadejścia przesilenia nabyłem pierwszą partię zwierzaków:

Imiona na razie mają robocze: Czarny, Biały i Czerwony. I nie leżą jak ja – są zdecydowanie bardziej aktywne, co chwilami budzi mój niepokój, na przykład przy wyciąganiu Czarnego z paśnika. Pierwsze karmienie, zakończone oślinieniem, osraniem i podeptaniem karmiciela już za nami – piją wszystkie. No nic, zobaczymy jak to będzie. Teraz czas na miód – na chwałę Jaryły:)

groszek

Jakoś ostatnio oglądałem odcinek Hałsa, gdzie pacjent zażarł się groszkiem i wypluł płuco. Bzdura wierutna, no bo jakże to, płuco wykaszleć? Nie da się…

Mimo blisko trzytygodniowego leczenia „przeziębienia” poprawy wyraźnej nie ma. Wyraźne to jest tylko pogorszenie. Bo poszedłem chyba w piątek przywiezioną brzozę pociąć. Jakoś bardzo drobne trociny się robiły, pył właściwie, akuratny do oddychania. No i efektem jest kaszel, który mnie od początku weekendu trzyma. Zakłócił imprezę imieninowo-urodzinową i zrobił ze mnie wrak leżący jak deska brzozowa. Boli mnie od kaszlu wszystko, ale mimo to z wrodzoną ciekawością badacza doszukuję się skrawków płuca w skąpej plwocinie. Żyję na tyle ledwo, że Sąsiadka przybiegła z pierwszą pomocą:

Nie powiem, noc lżejsza. Jeżeli każdy oddech traktuje się indywidualnie, można ją przetrwać. Tylko czy o to chodzi?

Dziś do lekarza. Spodziewam się cudownego remedium, po którym będę mógł wziąć się za zaległe roboty, bo i drzewa trochę zostało, i samochód do zrobienia, i sąsiad cielaki mi od wczoraj oferuje… I mam nieodparte wrażenie, że co kto na mnie spojrzy to myśli: „groszzzzzzz….kurwa mi na nerwach….”

orszak deus ex machine

Dzień na zejścia był wczoraj. Kajtkowi się zeszło. Śmiertelnie. W sumie nie wiadomo od czego, a domysłów snuć nie chcę. Wyprowadzeniu zwłok towarzyszył spory orszak pogrzebowy:

Tylko Radzia nie puściłem, bo za mały.

Jako się dzień zaczął, tak i zakończył. Sprinter doznał jakiegoś udaru i przebywszy jeszcze jakieś 30km w agonii padł w Kinkajmach. Jakakolwiek reanimacja na mrozie o 22giej była pozbawiona sensu, zamówiłem więc profesjonalny transport zwłok:

Poszło sprawnie. Dotarłem do celu koło 13tej w nocy. I przetrwałem tę noc prawie bezsennie. Jak się trochę ogarnę, zobaczę, czy można ponownie tchnąć ducha w maszynę.

Wiosna

Zawitała Pani Wiosna:)

Ale pszczółki nie widać, mimo, że lata;) Mam nadzieję że ostatnie tchnienie Pani Zimy nie narobi zbyt wiele szkód. 

A wszystkim Paniom z okazji Dnia Kobiet: najlepszego:)

nic śmiesznego

Nie lubię wiercić. Bo mi to nie wychodzi. Zwykle z braku odpowiedniego sprzętu.

No ale jeśli mam to robić konkretnym sprzętem, to zupełnie inna bajka:

Takie 42 to czysta przyjemność:)

Może i do wiercenia w betonie kiedyś się przekonam, jak w tytułowym filmie?;)

niedoczekanie

Biblijny pupil znajomych rośnie aż miło:

Miło, że to u kogoś w domu, ja bym chyba nie zdzierżył sierściucha inaczej niż na podwórku;) Niedoczekanie…

Obdarzony jestem za to anielską cierpliwością w stosunku do banku BGŻ. Skoro jakiś czas temu nie doczekałem się współpracy z panią Elą B. z oddziału w Bartoszycach (właściwie to doczekałem się – olania klienta), to czekam na współpracę z panią Anią C. z oddziału w Lidzbarku W. Czekam dopiero 4 miesiące, aż się pani Ania ogarnie z papierami i znajdzie dla mnie chwilę czasu. Jak się nie doczekam, to chyba Spółdzielczy w Górowie doczeka się mojej wizyty…

W trakcie tego mojego oczekiwania Enterprise doczekała się nowych amortyzatorów z tyłu:

No bo leżały pół roku w garażu i doczekać się nie mogły…

Dżons doczekał się kogoś wylegującego się na nim:

A brzoza we wjeździe doczekała się przycięcia gałęzi:

Niefortunnie powiązane jest to z doczekaniem się przez ciągnik nowego kolanka wydechu, które raczyłem byłem „uebać” zahaczywszy wydechem o rzeczoną gałąź… Przy okazji ciągnik doczeka się nowego wału napędowego, bo już kilka lat czeka a głupio mi było zamawiać samo kolanko…

Osadźca doczekał się całej przyczepy drewna tylko dla siebie:

No bo skoro nie można było do lasu z powodu braku wydechu, to chociaż przejechaliśmy wzdłuż ogrodzenia i poprzycinałem wierzby.

Ja po trzech dniach oczekiwania doczekałem się możliwości dostania się do lekarza, w ostatniej chyba chwili, bo bez mocniejszych nieco leków pewnie bym dzisiejszego poranka nie doczekał. A mój głos to już na pewno nie…

Czekam teraz na jakieś cudowne uzdrowienie wariacją na temat amoxiklavu. Mam nadzieję, że się doczekam tego w tym samym terminie, co przedłużenia pozwolenia na wycinkę z gminy, która to doczekała się nowej siedziby…