Pogoda iście wiosenna, co wykorzystałem do wypuszczenia gelaufenów na minigumno przygelaufenaryjne:
No dobra, nazwijmy ten wybieg „galerią” a gelaufeny „galerianami”. Albo „galernikami”. Jeden penis. Bo prawdziwa „galeria” kultury i sztuki miała miejsce w stodole. Zaczęło się od sztuki, jaką niewątpliwie było zdemontowanie zbiornika paliwa ze Sprintera:
Widok wnętrza smoka zasysającego paliwo pozwolił potwierdzić diagnozę jego niejeżdżenia:
Ot, sitko się zaszlamiło i przestało puszczać paliwo, czego efektem był powrót na lawecie kilka dni temu.
Wyczyściłem co mogłem, co nie mogłem też, i nadszedł czas kultury. Czyli zakładania zbiornika z powrotem. Jak dobrze, że ja się w takich sytuacjach nie słyszę, lub mój umysł stawia mi blokadę pozwalającą nie pamiętać tych partykuł, a może i partytur, dzięki którym jestem w stanie samodzielne, w miarę sprawnie, mimo leżenia pod samochodem, wykonać zadanie przeznaczone dla minimum dwóch osób w kanale…
Po wszystkim pozostaje mi tylko wysłuchać opowieści o tym co wieś słyszała, uprzejmie nie dać im wiary i udać się pod prysznic, by kilogramy piachu i błota z resztek owłosienia usunąć.