zaprzeg

Noga boli mnie dalej. Idiotyczne, bo naprawde nie mam pojecia od czego. Samo przyszlo, samo przejdzie. Oby. Dzien na malych zakupach i stwierdzeniu faktu, ze zamek w drzwiach zrobil sie negatywny. Upraszczajac – musze kupic nowy:/ Jak do tego dochodzilem zagonilem dzieciaki do siana, a jak im sie znudzilo przetestowalem zaprzeg. Zaprzeg wyglada tak:

To byla wersja hard. Pozniej ustawilem psa na drugim koncu podworka, na lopacie zasiadla Wika i to byla jazda:) Bo pies uciekal przed ta nowoscia do domu, a Wiwia jest duzo lzejsza od mlodego:) Jutro powtorka z rozrywki. Chyba ze pies sie zabije w nocy, zeby tego uniknac…;)

sianiarze

Noc byla fajna. Bawilem sie z Apisem, lapalem go za rogi i przewracalem. Potem wpadl do wody i zamienil sie w biala foke byczej wielkosci. A obok niego plywaly dwa walenie. A potem sie obudzilem i nie moglem chodzic. Podczas nocnego rodeo w lozku ani chybi skrecilem sobie noge i boli mnie jak s…syn. I nie ma to nic wspolnego z erotycznymi zapasami – ot uprzedzam tendencyjne komentarze.

Okazalo sie ze pada snieg. Ale napadalo malo i zaraz topnialo, bo cieplo. Zagonilem dzieciaki do roboty w stodole i czesciowo same na to wpadly, a czesciowo je podpuscilem. Otoz z braku sniegu mozna zjezdzac na plastikowych podtylkowych lopatach po sianie:

Substytut narciarski ochrzczono sianiarstwem. Na tym nie koniec, bo podczas wspinaczki mozna przeprowadzic treningi SOPR:

Czyli Stodolowego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niemniej jednak jak to na stoku bywa, warto zrobic przerwe i coskolwiek przekasic:

Nie jest to austriacki stroh kaliber 80%, ale zawsze cos;)

wkurwiony szkutnik

Dzien inny niz zwykle. Wyprawa do Kentaki. No bo miedzy innymi Legoland jest. Coz, wiedzialem, czym to grozi. Wyszedlem stamtad lzejszy o trzycyfrowa kwote i obarczony dwoma usmiechami. Dopelnic szczescia poszlismy na pizze. Byly tam dwa glodomory co to jedza oczami:

No bo to co zamowilismy to jeszcze wzielismy do domu i na kilka dni starczy. A po powrocie do domu zostalem zagoniony do stoczni. I doszedlem do wniosku, ze Marryat sie mylil. Szkutnicy nijak nie moga byc kulturalnymi, dobrze wychowanymi i uprzejmymi ludzmi. Nawet bosmani moga sie od nich wiele nauczyc. Bowiem wodowanie tego oto dziela:

kosztowalo mnie wiele wykrzyczanej ekspresyjnie energii. Nasuwa sie stwierdzenie: "Kurwaz jego pierdolona jebana mac – powiedzial bosman, a potem szpetnie zaklal. Jak szkutnik…" Albo jak ja przy chedozonych klockach Cobi… Teraz nalezy mi sie szklanica grogu.

wyplosze na sianie

No i jakos przezylem. Grypa skopala mi dupe i nie tylko, wczoraj ledwo chodzilem, no wlasciwie nawet nie mialem sily zeby samodzielnie lezec. Natomiast dzisiaj jest juz cacy, mimo ze zoladek dalej strajkuje. Co nie zmienia faktu, ze zagonilem dzieciarnie do roboty. Na przyklad do zrzucania siana:

A oprocz tego robilismy cale mnostwo innych rzeczy (wyprodukowalem narecze strzal, jeden kompletny luk, w drugim zmienilem cieciwe, zrobilem jedna dzide, jeden noz, dwa bolas…) no i wogole jest fajnie.

szesciolatkowe dyskusje

Dwa stwierdzenia z wczorajszej drogi:

-Tato, a wiesz jak Sylwia mowi na cipe?
-No jak?
-Nie chcesz wiedziec…

-Tato, w jakim miescie jestesmy?
-W Dobrym Miescie.
-Ale jak sie to miasto nazywa?!

Coz, jak widac, moje dzieci dziedzicza cechy po obojgu rodzicow. Wyszczekanie po tatusiu i klapki na oczach po mamusi;)

ogniomistrz

Wczoraj wieczorem czulem niejakie motylki w brzuchu i ogolne rozbicie. Dzis rano ustalilem, ze przyjechala moja stara znajoma: grypa zoladkowa. Czeka mnie 2-3 dni rozbicia. Byle na dzieciaki nie przeszlo. Slyszac ten harmider za plecami dochodze jednak do wniosku, ze sa zdrowe.

Poranek jeszcze na chodzie, dzieciaki pomogly mi w scieleniu stajni i obory najpierw jako koniarze:

a potem jako krowiarze:

Potem mloda sie o cos obrazila i poszla do domu, mlody zas lowca hefalumpow zaordynowal przebudowe pulapki:

Kolo poludnia nastapila pora palenia, bo mnie juz tak telepalo, zem ledwo ustac mogl. Ale na siedzaco wyszkolilem sobie nastepce – oto nowy ogniomistrz i jego dzielo:

Przypomnialo mi sie, jak kiedys mielismy zastepstwo na polskim i pani zarzadzila wypracowanie: jakie wydarzenie w historii uwazasz za najbardziej znaczace dla rozwoju ludzkosci. Spojrzalem z wyzszoscia i obrzydzeniem na tych, co pisali o jakichs wojnach, wyborach i konstytucjach i z marszu stworzylem dzielo o wplywie ujarzmienia ognia na ludzkosc. Niestety, poziom nauczycielki nie dorastal do mojego i z niezrozumialych wzgledow dostalem tylko 4,5. Poczulem sie zniewazony niskim poziomem edukacji oraz poslednim personelem MEN i az do matury jechalem od niechcenia na trojach, uwazajac starania o oceny za niegodne mej osoby.

z koniem na glowie

Pojechalem na impre do mlodego. Po drodze wstapilem zobaczyc rannego ornetoptera:

Bedzie zyl. Co najmniej do smierci. No i dalej, na impreze. Zaczelo sie od przygotowania do dmuchania:

Nastepnie bylo dziewiate dmuchanie:

a potem juz tylko pozeranie:

Czesc czasu wypelnilem sobie wczuwajac sie w role el mariachi, strojac guitarre i myslac o koniach:

A potem szybka noc i droga powrotna z dzieciakami do mnie. Mam je na prawie dwa tygodnie:). Zagonie do roboty i beda mialy niezapomniane ferie;)

brak argumentow

Od wczoraj mam konskie dni. Wzialem sie ze prace ze zwierzakami. No i wczoraj to chyba przyslowiowe szczescie poczatkujacego mialem, bo i pare egzemplarzy dalo sie poprowadzac i nawet kopyta wyczyscic. Przednie.
Dzis postanowilem powtorzyc lekcje, ale juz nie bylo z gorki. Moze dlatego, ze skonczyly mi sie argumenty w postaci "najtanszej bombonierki dla tesciowej", czyli cukru w kostkach.
Jazon co prawda dal sie doprowadzic do chramu i z powrotem, choc nie bez oporow. I kopytka jakos poszly. Ale spuszczenie gada choc na chwile z oka…:

…grozi utrata sznurka. Bo sznurek dobry jest. Do gryzienia.
Nenar stanowczo odmowil wspolpracy. Niedobrze, bo jego trzeba jak najszybciej przyzwyczaic do sznurka i czyszczenia kopyt, zeby korekcje zrobic. Bo tam normalnie indyjski horror jest:/
Za to Mysza sama sie prosila o sznur, dala sie doprowadzic do poskromu i wyczyscilismy przod. Kulturalna starsza pani po prostu.
Jade do miasta poszukac cukru i jablek.

filozofia kotnika

Zadziwiajacym jest, ze jak nam na czyms nie zalezy, to to dostajemy. W mysl zasady sformulowanej dawno, dawno temu w odleglej galaktyce przez mistrza Y., oraz powtorzonej w ksiazce mojej ulubionej pani psycholog Joanny H. – nie tak znowoz dawno. Mianowicie: "zeby cos osiagnac, zrezygnuj z tego".
Najbardziej mi zalezy na duzej ilosci malo angazujacych i wysoko dochodowych krow miesnych. No i mam dwie, ktore jakos nie sa zainteresowane podtrzymaniem gatunku.
Najbardziej zwisaja mi koty i kozy, ktore sa najwiekszym generatorem kosztow i wymagaja najwiekszego nakladu pracy. No i ostatnio sila rozmachu przybyly mi dwa jurne koziolki, w zamian za obietnice, ze ich nie zjem. Nie wykluczam, ze zaokraglajace sie ksztalty koz sa jakos powiazane z owa jurnoscia. Celem zabezpieczenia sie przed niechcianym rozmnozeniem, zrobilem przemeblowanie w koziarni osiagajac wolny boks, ktory nazwalem kotnikiem:

Mam nadzieje, ze przygotowalem sie do porodu, ktory nie nadejdzie. Troche to naiwne, bo sperma tam sie leje strumieniem…
O kotach sie nie wypowiem. Nadejdzie wiosna, zaczne nimi palic w piecu (tymi czarnymi, bo najbardziej przypominaja wegiel), albo zaczne je mielic na pokarm dla innych kotow. Taki rodzaj autonomii…

No chyba ze zadziala inna prawidlowosc rzadzaca Wszechswiatem, uwypuklona w Alchemiku Paula C. "Jesli czegos bardzo pragniesz, caly Wszechswiat potajemnie sprzyja twojemu pragnieniu". Biorac pod uwage, ze pare razy w zyciu mi to zadzialalo od razu z rachunkiem za te pragnienia, stworzylem wlasna zasade: "uwazaj czego pragniesz, bo mozesz to dostac"…

…z VAT-em:/

hefalumpy we mgle

Wczoraj jeszcze bylo znosnie. Dalo sie do lasu pojechac:

I w efekcie urosla nieco pulapka na hefalumpy:

Jak do tej pory zlapala sie w nia jedynie poranna mgla, ktora trzyma do tej pory. I snieg w nocy poproszyl, i odwilz przyszla. Co oczywiscie pokrzyzowalo mi plany zwiazane z kolejna wyprawa do lasu. Poszedlem wiec do wsi, zeby zobaczyc czy sklep juz ktos kupil… Ale poniewaz nadal jest w tym samym miejscu i jest otwarty:

to znaczy, ze brak chetnych. Heh, sam bym kupil, ale jakos puszczanie totolotka nadal jest jedynie placeniem podatku od glupoty:/. Kupilem wiec cukier, kakao i ide wydoic koze, bo mi mleka do kompletu brakuje.