Odchamiałem się wczoraj. No bo jakoś tak wyszło. Oficjalna wersja dostępna tutaj: https://www.facebook.com/pg/CentrumBarka/photos/?tab=album&album_id=1501225766605667
A jak to wyglądało naprawdę? Normalnie;)
A w niedzielę podobno idziemy pod bociana na autorskiego grilla…
Miesiąc: Kwiecień 2017
Zen
Gulasz
Ponieważ matka moich dzieci nie radzi sobie z procesem wychowawczym, zażyczyła sobie mojej interwencji. Jako, że rozmowy na odległość są dobre do wymiany standardowych uprzejmości (w czym zresztą moja była żona celuje…), zdecydowałem się skoczyć na godzinkę na drugi koniec Polski i zobaczyć co tam się dzieje.
A skoro mam jechać na koniec świata, to przy okazji załatwię po drodze jedną lub dwie sprawy. Na przykład zawiozę piłkę klientowi. W sumie mógłbym wysłać pocztą lub kurierem, tylko mówimy o profesjonalnej pile taśmowej o wadze netto 270kg. No to lepiej samemu… Pojechałem po nią do drugiego domu Encedesem z przyczepką. Po drodze Encedes stwierdził, że idzie na urlop: cuś z tyłu trzasnęło, paradoksalnie dziób poszedł w górę jak przy wynurzeniu U-96, kierownica zesztywniała. Zatrzymałem się, cały tył zarzygany olejem, leży. Strzeliło Nivo. No to dobranoc, doczołgałem się do Sąsiada i przy kawie podjąłem męską decyzję, która zaowocowała tym:
I tak też wróciłem do domu. Nazajutrz wziąłem Sprintera, powtórzyłem krótszą trasę, tym razem bez przygód. Co prawda dzięki wydatnej Sąsiada pomocy udało się sprzęt wtaszczyć jedynie na przyczepkę, ale już u mnie na gumnie przepakowałem towar bezpośrednio na Sprintera przy wydatnej pomocy Władka:
No a potem w trasę. Pierwszy etap do Paliów. Wieczór przed tv: Warcraft-początek. Chciałem to zobaczyć głównie ze względu na ciekawość, do jakiego świata poszedł Ragnar po śmierci, bo efekciarskie filmy na podstawie gier komputerowych raczej do mnie nie przemawiają. No ale… Ragnar, teraz Lothar, odnalazł się w nowym żywiole, efekty efektami, ale końcówka mnie rozwaliła: naprawdę daje do myślenia, czym może być poświęcenie.
Nazajutrz dalej na południe. Piękne krajobrazy małopolski zdusił dech Smoga Wawelskiego, więc po przekazaniu piłki klientowi zwiałem czem prędzej na niesławną A4, gdzie dwukrotnie uiściwszy myto (przy czym za drugim razem opłaciłem przejechanie od bramki do najbliższego zjazdu, czyli za jakieś 1,5km) dotarłem do Tych przeklętych. Wywabiłem dzieciaki z domu, bo zbyt zmęczony byłem żeby jeszcze nienawistne mi twarze oglądać i w przytulnych czeluściach KFC przeprowadziłem wywiad rodzinny. Nacieszyliśmy się sobą i trzeba wracać. Odstawiłem dzieciaki pod dom i pojechałem z powrotem. Kolejny nocleg u Paliów i nazajutrz powrót do domu. A w domu, jak to w domu: remontu kapitalnego ciąg dalszy. Nie chce mi się o tym gadać.
Od jakiegoś czasu Oślica groziła porodem. Na szczęście raczyła zaczekać na mój powrót, bo ledwo zdążyłem zjeść na szybko gulasz obiadowy po powrocie, powiła przy nieznacznej pomocy nowego obywatela na gumnie:
W sumie to niech mu będzie Gulasz, bo jak się urodził tak i kiedyś skończy…
okołoświątecznie
Przedświątecznie Najmłodsza z pieśnią na ustach wzięła się za tradycję:
No nie mogłem zostać w tyle;)
Święta chyba już się skończyły, co śmiem twierdzić na podstawie powoli normalniejącego jedzenia… choć gdzieniegdzie jeszcze widać poświąteczne resztki, jak na przykład niedojedzone króliki na basenie…
W międzyczasie majstry wystrugały dół tarasu:
Wystrugali coś jeszcze, ale na razie nie nadaje się do pokazania. Mam wrażenie, że trochę okulała ich praca, wmawiam sobie, że to przez pogodę.
No nic, przede mną weekendowa trasa, trochę zmodyfikowana, bo wczoraj zawieszenie w encedesie powiedziało „dość” i krwawiąc olejem siadło na glebie. W efekcie kolejna przygoda:
a mnie pozostało zastanowić się jakimż to pojazdem pojadę do dzieciaków na południe. Coś wymyślę…
o powrotach
Różne rzeczy wracają. Na przykład nadmiar wody w stawie wrócił gdzieś i jednocześnie z głębin powróciła zapomniana jesienią wędka:
Majstry wróciły na prac ciąg dalszy – wszak mówiłem, że plan na tę ścianę za domem jest. I nie tylko na nią. Jak widać na załączonym obrazku nadmiar pracy może i majstra powalić…
Jakieś dziwne powiązanie mi się nasunęło między leżącym majstrem (no dobra, zjarał sobie oczy spawając, nawet majstra rutyna może zgubić) a powrotem Najstarszego z treningu…
Nie, nie trenował powalania majstra, nie wnikam co trenował, ważne że udało mu się połamać rękę tuż przed maturą. I nie może napisać: „jezdem w ciąży…” Wczoraj uczył się pisać prawą, szlaczki i inne kolorowanki, typowy poziom maturzystów;P No nic, zobaczymy jak będzie.
Gradzia
Od jesieni Białogłowa chodziła w „połowie ciąży”. No i w końcu wychodziła. Z daleka zobaczyłem trwającą akcję porodową i mając w pamięci ostatni jej poród czym prędzej pomknąłem przez deszcz i wiatr niosąc pomocny sznur porodowy w postaci lassa. Na miejscu byłem drugi, bo pierwszy był gelaufen płci żeńskiej:
I zaraz potem jebło gradem, więc wątpliwości co do imienia nie miałem…
łotynk
Majstry wczoraj się zwinęli i pojechali.
Kilka uwag dla kogoś kto chce sobie dom odświeżyć.
Otynkowanie domu nie kosztuje 20-30 tysięcy. Kosztuje 10% tej kwoty.
Są inne możliwości otynkowania domu niż paca i agregat. Na przykład rzutnica za 59zł.
Otynkowanie domu rzutnicą nie trwa 2 miesiące. Trwa tydzień z uwzględnieniem niespodzianek.
I wygląda to tak:
Miłego dnia.
korespondent
Jakoś mi uciekło, że tydzień temu strzelaliśmy Korespondenta. Nawet nieźle poszło, wyrobiłem 217/300pkt, i to mimo za wyskokiego łokcia cięciwnej:
Ale to w przerwie było i z innego łuku;) Generalnie towarzystwo bawiło się (jak mniemam) dobrze, choć miny nietęgie:
Ważne, że wyjątkowo w tym roku pogoda dopisała. No i frekwencja zupełnie inna niż przed laty;)
niszczycielskie siły
Po konsultacji z Majstrami doszliśmy do wniosku, że trzeba coś zrobić z uciekającym narożnikiem domu, żeby nie uciekł całkowicie. Bo co mi z otynkowanej chałupy w dwóch lub więcej kawałkach? Majstry stwierdziły – ławę wylać. No to lejta – zarządziłem. No to najpierw dołek, przekraczający nieco moje wyobrażenie o koniecznej jego wielkości:
Odkrywka ta pozwoliła ustalić przyczynę pękania ściany:
Korzenie wgryzły się w fundament, wprowadzając go w stan wyluzowania no i w efekcie trzeba było się ratować wspomnianą ławą:
Zapobiegawczo usunąłem trochę drzewompodobnych niszczycieli domów…
Pod pretekstem oczywiście budowy pola biwakowego za domem;) W zamian za to co usunięto, coś i posadzono:
Jak urośnie, to od wiatru i wścibskiego oka zasłoni;)