okno na świat

Okres świąteczny mamy już za sobą. I bardzo dobrze, bo przybyło trochę opału:

No bo zimno się zrobiło. Jest mi to w tym roku wybitnie nie na rękę. Przynajmniej jeśli chodzi o zwierzaki, bo mnie to tam cyka. Ale krowiszony oborowe różne cuda wymyślają. Pokazują na przykład Pani Zimie dupy przez okno, co mogę udowodnić poniższym zdjęciem:

Nie ma to jak nasrać sobie w parapet… 

Odkryciem ostatnich dni jest nagrzewnica, która pomaga zaoszczędzić mnóstwo czasu jeśli chodzi o ogrzanie się po powrocie z gumna…

Tak, tak, wiem co na to BHP i mimo to każdemu potencjalnemu inspektorowi pokazałbym to co krowiszony Zimie, gdyby tak zimno nie było. Zasady zasadami a życie życiem.

Sąsiad mnie ostatnio nawiedził z ofertą balotów. Pierwszy gratis, więc pewnie we wtorek się wybiorę,  bo i tak muszę się przymierzyć do zakupów. Potem pogadamy o cenie i warunkach płatności. Bo dopłat jakoś nie widać, choć raporty z kontroli już przyszły. Wynika z nich, że mam 0,87ha więcej niż zadeklarowałem. Na logikę to dobrze, ale nie spodziewałbym się logiki w UE. Wystarczy popatrzeć na relacje zarobki-ceny paliw. Odpowiedzią na ten brak logiki jest równie nielogiczne zachowanie protestantów – zamiast zablokować decydentów, blokują współpokrzywdzonych. Ech, gdybym doszedł do władzy, zacytowałbym rządzącego kaprala z Fletu z mandragory. „Uuuuuuuh, kurwa wasza mać!!!” I potem by się zaczęło:)

z pamiętnika przemytnika 5

Przedwczoraj postanowiłem sprawdzić złą sławę wielogodzinnych kolejek na przejściu w Bezledach. Spod kantoru ruszyłem o 10:00. Polska strona poszła błyskawicznie – zagadnąłem pogranicznika o aspekt ciężarowy, wykazał się dużym zdziwieniem, że ktokolwiek chciał Nivę z TIRami osadzić. Wjazd do Rosji okraszony kolejnym zdziwieniem, że Niva. Zorganizowałem sobie przewodniczkę na drugą stronę. Pokierowała mnie na stację benzynową a następnie na dołek. Który sam bym pewnie ominął. Na stacji skorzystałem z zakurzonego, bo nieużywanego dystrybutora Pb95. Znakomita większość klientów z której znakomitą większość stanowią Polacy tankuje Pb92 i ON. Skorzystałem też z toalety, która standardem nie odbiega od tego co można znaleźć na naszych stacjach. Batoników po 30 rubli nie szukałem, bo Niva okazała się nie być TIRem*.

Po zatankowaniu powrót do PL. Przez obowiązkowy dla Polaków dołek.Widok z dołka jest taki:

Niby do granicy niedaleko. Ale ruch jest regulowany przez bliżej nieokreślone indywidua władające jedynie rosyjskim. Lewy, pusty pas ruchu jest dla tych, którym się śpieszy. Poruszanie się nim i omijanie kolejki kosztuje 500-700 rubli, płatne u wspomnianych regulatorów. Większości jak widać się nie śpieszy, jest zatem czas na zrobienie zakupów w jednej z licznych budek na dołku. Ceny nieco wyższe niż pod Mamonowem (pakiet podstawowy +30 rubli). 

Płynność przedostawania się na przejście zakłócają sami Polacy – ładują się w kolejkę, a potem stoją, bo maja czasówki. Moja przewodniczka miała do 13tej, widoczną kolejkę oceniła na 2-3 godziny.  Ponieważ nie miałem czasówki, postanowiłem wepchnąć się na początek lewym pasem, ale zostałem skutecznie zniechęcony przez regulatora, który odesłał mnie na koniec kolejki. Lepiej poszło prawym pasem, uplasowałem się na czwartej pozycji. I już po godzinie dopuszczono mnie do granicznej bramy. Tutaj nikt nie ma czasu na zawracanie sobie głowy szczegółową kontrolą. Trzeba porzucić samochód, biegiem do pierwszej budki, gdzie, cytuję: „nie trzeba paszportu, zostawiasz duże kartki i pieniądze”. Na pytanie celnika co wiozę odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nic. Więc dla pewności wziął ode mnie paszport i upewnił się, ile mam paliwa. Potem pograniczno-migracyjna budka, tam tez szybciutko i na ziemię niczyją. Tu chwila oczekiwania, zanim otworzą bramę Polski, z rozmów kolejkowiczów dowiedziałem się, że „dziś na jedynce jest Robocop” i że „o kurwa”.

Poszło gładko, przejęła mnie celniczka, wykazała się nietypowym dla kobiet zainteresowaniem co też Niva może mieć pod maską, ale widocznie rosyjska myśl techniczna nie była wystarczająco intrygująca, bo o 13:30 byłem już w Polsce.

Podsumowując: chyba jednak wolę przejście w Grzechotkach, jest bardziej cywilizowane i mniej układowe. I bardziej przewidywalne.

_____________

*- gwoli przypomnienia, zdaniem dyrektora stacji BP w R. „kierowca TIRa nasra, napierdoli, kupi batonik za 3zł i pójdzie…”

magia sieci

Młodemu na urodziny, właściwie obojgu, a tak naprawdę sobie, zakupiłem kamerkę do skypa. Dzięki temu mogę wreszcie pogadać z nimi na wizji, a przy okazji pstryknąć parę fotek:

Zdumiewające jest, jakie ludzie robią miny, jak myślą, że nikt ich nie widzi…;p

z pamiętnika przemytnika 4

Ostatnio pojechałem do Rosji wcześniej. Przejście wyglądało na wymarłe. Po dłuższej chwili ktoś się mną zainteresował. Błyskawicznie znalazłem się na ziemi niczyjej. Chwile potem Rosyjska SG. Miłe panie pytają, dlaczego nie jeżdżę przez Bezledy. Odpowiadam zgodnie z prawdą, że tutaj są ładniejsze dziewczyny. Śmieją się ze mnie, bo wiedzą, że na Bezledach jest większa kolejka… Wjazd, tankowanie, zakupy, powrót. Rosyjski pogranicznik zagaduje, że Nivą wszędzie się wjedzie. Uświadamiam go, że to nie jest samochód terenowy, tylko sdjełany sztoby bystro wodku na polje zawieźć. Śmieje się, zatrzymuje jeszcze na chwilę i przyjacielsko poucza, że następnym razem pieniądze nie do, tylko pod paszport. Jeszcze tylko celnicy i dojeżdżam do Polski. Tu się zaczynają schody. Strażniczka Graniczna (jakkolwiek idiotycznie to brzmi) poucza mnie, że skoro mam w dowodzie rejestracyjnym wpisane, że ciężarowy, to powinienem jeździć na część przejścia dla ciężarowych. Dziwi mnie to, ale nie będę się przecież kłócił. Celnik dokładnie sprawdza samochód, potem zabiera mnie do kanciapy na macanie. Znajduje nóż, może dlatego nie posuwa się dalej;P Niemrawo dziś to wszystko idzie,może dlatego, że kolejki nie ma.

Nie daje mi spokoju sprawa jeżdżenia korytarzem dla ciężarówek. Przetrzepuję internet, ale jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Wystosowuję więc pismo do Straży Granicznej i Służby Celnej:

W dniu dzisiejszym, na przejsciu granicznym w Grzechotkach, podczas powrotu z Rosji, zostalem pouczony przez pracownika Strazy Granicznej, ze powinienem korzystac z czesci przejscia granicznego przeznaczonego dla samochodow ciezarowych.

Poruszam sie samochodem Lada Niva, zarejestrowanym jako samochod ciezarowy czteroosobowy. Samochod jest moja prywatna wlasnoscia, nie prowadze dzialalnosci gospodarczej i samochod jest wykorzystywany wylacznie do celow prywatnych.
Dotychczas granice przekraczalem w obu kierunkach przejsciem dla samochodow osobowych i nikt z pracownikow SG i Sluzby Celnej nie zglaszal zadnych zastrzezen.

Prosze o informacje, czy moge nadal przekraczac granice razem z samochodami osobowymi, czy tez rzeczywiscie powinienem to robic razem z samochodami ciezarowymi.
W tym drugim przypadku prosze o informacje, czy do przekraczania granicy w/wym. samochodem sa wymagane jakies dodatkowe dokumenty, poza obowiazujacymi dla samochodow osobowych (dowod rejestracyjny + zielona karta)…”

Następnego dnia, ponieważ nie było odpowiedzi, postanowiłem podzwonić. Najpierw SG Bezledy. Przedstawiam problem, chwila zawahania i informacja,że faktycznie powinienem jechać razem z ciężarówkami. Ok, upewnię się jeszcze u celników. Kierownik zmiany potwierdza to co usłyszałem u pograniczników, upewnia mnie jeszcze, że jeśli nic nie przewożę to wystarczą standardowe dokumenty. No to mam wstępną jasność. Nastawiam się psychiczniena wyprawę TIRowym szlakiem. Może to mieć ten plus, że w Bezledach, gdzie mam bliżej, na przejściu dla ciężarowych nie ma kolejek, a dla osobowych są kilkugodzinne… Trochę boje się obciachu, bo Niva przy tych mastodontach taka delikatna się wydaje…
Otwieram dziś maila, jest pisemna odpowiedź z SG:
„… 

w odpowiedzi na e-mail z dnia 16 stycznia 2012r. dotyczący odprawy w drogowym przejściu granicznym w Grzechotkach uprzejmie informuję, iż podróżując samochodem marki Lada Niva (bez względu na adnotację w dowodzie rejestracyjnym odnośnie rodzaju środka transportu) jest Pan uprawniony do korzystania z pasów odpraw przeznaczonych dla samochodów osobowych i winien Pan dysponować standardowymi dokumentami uprawniającymi do kierowania pojazdem osobowym.

Jednocześnie pragnę nadmienić, iż w tej sprawie podjęto stosowne wyjaśnienia w celu wyeliminowania podobnych przypadków w przyszłości.

Za wszelkie utrudnienia związane z tym zdarzeniem przepraszamy. …”

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. I jednocześnie mam podkładkę na piśmie. Pozostaje wydrukować i posiłkować się w sytuacjach spornych.

 

dodane 21.01.2012

Wczoraj otrzymałem odpowiedź celników:


Nawiązując do Pańskiego maila (jak niżej) dotyczącego przekraczania granicy przez przejście w Grzechotkach uprzejmie informuję, że w związku z art. 1 ust.2 pkt 2 i 5 ustawy z dnia 12. 10. 1990 r. o Straży Granicznej (tekst jed. Dz. U. z 2011 r. Nr 116, poz. 675 ze zm.) organizowanie i dokonywanie kontroli ruchu granicznego oraz zapewnienie bezpieczeństwa w komunikacji międzynarodowej i porządku publicznego w zasięgu terytorialnego przejścia granicznego należy do kompetencji funkcjonariuszy Straży Granicznej.

W związku z powyższym Służba Celna nie jest właściwa do udzielenia odpowiedzi na Pańskiego maila, w szczególności do zajęcia stanowiska w sprawie pouczenia pracownika SG. W związku z tym, że przedmiotowy mail został przesłany przez Pana również na prawidłowy adres SG (wm@strazgraniczna.pl), przekazanie korespondencji wg. właściwości (do Straży Granicznej) jest bezprzedmiotowe.

Jasno i wyraźnie. Czyli jeżeli SG wpuści TIRa na pas dla osobówek, to SC niema nic przeciwko.

Reasumując: samochód osobowy zarejestrowany jako ciężarowy (dotyczy przede wszystkim milionów samochodów firmowych „z kratką”) może przekraczać granicę razem z samochodami osobowymi. Przynajmniej w Grzechotkach;)

Mam wrażenie, że moje niewinne pytanie wstrząsnęło posadami tego państwa…

lizanie dupy

Temperatura chwilowo odpuściła:

Tak, tak, wystarczyło zainwestować 20zł w czujnik żeby podnieść temperaturę w Bumerze z -37 na widoczną;P.

Tak gwałtowny wzrost temperatury dał znać niektórym zwierzakom, że czas się przygotować do rozmnożenia. Milka ogoliła się do porodu:

A na strzykach wiszą pierwsze krople mleka. Lada dzień coś się wydarzy;)

śnieżny zwiad

Zima jak co roku zaskoczyła drogowców. Co jak co roku nie zaskoczyło kierowców… Pięknie jest:)))

Miejscami dowaliło pół metra śniegu. Wzbudziło to niepewne zainteresowanie glusiogamoniów:

Co to je? To się je? Wszystko się je! Jak się papę je to i śnieg można;)

Zwiadowcy pojawili się również wśród gatunku dominującego…

Właściwie to ta zima mogła by się już skończyć…;)

z pamiętnika przemytnika 3

Zatankować pojechałem. Bo podobno nie było kolejek na przejściu (granica.gov.pl). No w porównaniu z poprzednim razem było luzacko. Chyba rozeszła się fama o mnie i moim antyprzemytniczym pojeździe. Przy wjeździe polski celnik przez dziesięć minut omawiał ze mną zalety i wady Nivy, bo przymierza się do zakupu. Rosyjski pogranicznik dociekał, czy kupiłem Nive w Polsce i kręcił głową z niedowierzaniem. Rosyjski celnik po bratersku zapytał, czy to charosza maszyna. Jak się już popieściliśmy pojechałem zatankować. Taki widok większości obywateli UE podnosi ciśnienie:

Dla ułatwienia – przesuń przecinek w lewo i masz pozaunijną cenę paliwa. Nic dziwnego, że zawodowcy tankują swoje Passaty Millenium w dziwny sposób:

No bo na boku więcej wchodzi. Zostawiłem listonosza, bo miał odsiadkę do 21szej żeby się nie oclić i wróciłem sam. Po rosyjskiej stronie dwaj magicy i kolejny przyjacielski pogranicznik, który upewnił się, że jeżdżę Nivą na polowania. Polski celnik, podobnie jak jego poprzednik, wyraził dezaprobatę co do możliwości przewozowych Nivy: „choćbyś chciał przemycać, to nie ma gdzie”. Po 2,5 godzinach od wjazdu byłem z powrotem w PL. Z pełnym bakiem i niezbędnikiem przemytnika. Zmęczony jestem, idę spać.

dobry bądź dla zwierząt…

…one też wkurwić ciebie chcą…

Wybieg zrobiliśmy dla cielaków, żeby miały trochę luzu, swobody, lepszego samopoczucia i w ogóle. I żeby tak po unijnemu było, ale to akurat mnie wali, jak ta cała united states of przykręcanie śruby. No i cielaki najpierw wypuszczone zostały testowo, a wczoraj dałem im już luz na cały dzień. Koniec dnia powitał mnie strzępami papy, którą cielaki raczyły poodrywać i zdefragmentować. Zamknąłem hołotę i pociągnąłem po ścianie drut kolczasty tworząc gustowną kopertę. W założeniach miało to ochronić przybite świeżo łaty przed wandalizmem zwierzęcym. No i ochroniło. Do rana. Do pierwszego porannego wyjścia cielaków. Pierwsze kroku skierowały do owej koperty, gdzie wytargały papołaty spomiędzy drutu kolczastego. Mało mnie szlag nie trafił. Zagoniłem z powrotem do więźnia, nie będzie dziś spaceru. I mimo żab lecących z nieba naprawiłem izolację, zabezpieczyłem siatką ogrodzeniową i okrasiłem resztką drutu kolczastego:

Jutro zobaczymy, co to da…

stara świnia

Wreszcie po kilku miesiącach oczekiwań na podwórku stanął Bumer:

O zaletach i wadach tego pojazdu można do bólu czytać  w internecie. O danych technicznych również. Ale od pewnego czasu interesuje mnie w samochodach tylko jeden parametr. A w tym przypadku jest na tyle imponujący, że bije nawet Passata Millenium. 80/110 + 10, i to zupełnie legalnie. A z kontekstu przedwczorajszej rozmowy około obiadowej zyskał przydomek „stara świnia”. Zupełnie przypadkiem, ale jednak;) Musze tylko opony wymienić, bo z przodu jest masakra. No i zalegalizować.

A wczoraj miałem okazje przepłynąć Astrą przez drogę:

Czyżby to bobrów robota była?

krowy na wypasie

Debilna bajka to była – byki z wymionami siały terror. Natomiast sam pomysł wypasu młodzieży zaczęliśmy od spaceru… na smyczy:

Tak dla bezpieczeństwa. No bo małego furiata i zasieki z drutu kolczastego mogą nie zatrzymać. Trzeba najpierw pokłuć się na uwięzi. No a później to już można na luzie oddać się zabawom na wybiegu…

Wybieg wymaga jeszcze lekkiego dopracowania, ale można uznać, że został sprawdzony i przez użytkowników zaakceptowany:)