z pamiętnika przemytnika 12 – rekord

Zatankować wczoraj pojechałem. Na Bezledy. Przed polską granicą pusto, szlaban się otwarł zanim do niego dojechałem. Dojeżdżam pod pierwszą budkę, akurat odjeżdża jedyny stojący tam samochód. Szybka kontrola i jadę na rosyjską stronę. Na szlabanie nikogo, dostaję kartkę i dojazd do rosyjskich pograniczników. Jestem chyba trzeci, idzie migiem (21;)). Na celni jestem jedyny. Wjeżdżam do sąsiadów, dalej na stację. Trzy samochody na sześć stanowisk. Zatrzymuje się, zaczynam tankować. Zajeżdża radiowóz, budzi wśród tankujących niezrozumiały popłoch. Kończę tankowanie, ostentacyjnie zamykam samochód na oczach policjanta i idę zapłacić. Facet na kasie nerwowy, szybko podał mi kwotę do zapłacenia, wydal resztę. Wracam, radiowozu niet. Jadę na dołek, robię zakupy, głównie słodycze. Wjazd na przejście pusty, do tamożni jestem drugi. Ledwo załatwiłem sprawę z celnikiem, już ruszam do pograniczników. Przede mną dwie panie, po minucie czy półtorej zajeżdżam pod bezcłowy. Wszystkie trzy pasy zablokowane pustymi samochodami, zostawiam swój na drugiej pozycji i idę na zakupy. Do kasy nie ma kolejki, wracam do samochodu. Zewnętrzne dwa blokujące passsaty akurat ruszają. Jadę za nimi, zjeżdżam na zielony bo stoi tylko jeden samochód. Po chwili jestem już pod okienkiem pogranicznika, a po drugiej u celnika. Pyta o normę, spowiadam się wyuczonym tekstem, zapewniam, że nie mam nic schowane. Oddaje dokumenty razem z „do widzenia”. Szlaban otwiera się z chwilą gdy do niego dojeżdżam i wracam do Polski po pięćdziesięciominutowej nieobecności. A zatem nowy rekord:) 

zwykły bohater

Ostatnio zwykli bohaterowie objawili się podobno w Opolu. Wywlekli z domu kobiecinę która coś tam wisiała skarbowemu i zabrali jej dzieci do przechowalni. Zaiste czyn bohaterski, wszak poskromili groźną przestępczynię. I chwała im za to. Albo chała. Albo wała. Nieważne.

Bohaterów nam trzeba, żeby szarą codzienność urozmaicić. Bo mimo słońca padł dziadek na mrozie pod płotem i niedobór krwi w alkoholu ograniczał mu mobilność:

Fakt, na słoneczku miło, a i psiaki dbają, żeby mróz zanadto nie dokuczał. No ale Pani Zima litości nie zna i trzeba liczyć na pomoc zwykłych bohaterów. Ktoś mało bohaterski chyba donos złożył, bo przyjechała mieszana ekipa superbohaterów i kazała dziadkowi wstawać. Bohaterskie próby stawiania przez dziadka biernego oporu zgaszono bohaterską informacją, że jak się nie ogarnie to zaraz któryś z bohaterów wniosek do sądu wypisze. Dziadek zaniechał biernego oporu i pozwolił się zapakować do radiowozu z mieszanym składem. Bohaterskim rzecz jasna…

I pojechali łopocząc pelerynami, uwożąc dziadka z oszczanymi galotami ku nieznanemu, acz zapewne cieplejszemu niż Władziny podpłot miejscu… Psy grzewcze się rozeszły, bo nie miały już kogo bohatersko ogrzewać.

I tak zakończył się kolejny, zwykły, bohaterski dzień…

Zima

Zawitała Pani Zima:

Zaskoczyła kierowców, drogowców, bezdomnych i opieńki. Ja zaskoczyć się nie dałem, wygarnąłem ingrediencje „nablat”…

… i do wspomnianej pieprzówki zasiadłem. Pół dnia mieszania, filtrowania, degustacji, drugie pół testowania towarzyskiego. Ależ to grzeje… Zima mi już nie straszna;P A i kac nie zawitał – ot, jakość wyrobu zacna:D

kotecek

Chyba widziałem kotecka:

Poszedł sobie, bo mama dała mu myszkę:

No dobra, nie przeszkadzajmy;) Tym bardziej, że Kleszcz patroluje okolice:

Wracając do rzeczy… Sok ostatnio robiliśmy. Z jabłek. Nie powiem, wyszła jedna wanna z worka… plus odpady:

A poza tym nic się nie dzieje. A, dzień drugi antybiotyku, bo mi drogi oddechowe górne zastrajkowały. No i nalewki na jutrzejszy obiad komponowałem, na razie poprzestałem na dobieraniu oprocentowania miodówki. Procentaż pieprzówki zostawiłem sobie na rano. Żeby podtrzymać stężenie terapeutyczne czegoś w czymś innym;P

miś okazyjny

Kupiłem sobie kiedyś traktor. Za spore pieniądze, bo za ponad 13 tysięcy. Sąsiedzi okoliczni się zeszli i zaczęli wydziwiać, jak to przepłaciłem, bo za takie pieniądze to ze trzy można kupić, i w ogóle malowany i be. No i przejeździłem tym traktorem sezon, bezawaryjnie nie licząc przywalenia drzwiami w drzewo i słabych akumulatorów. Ze względów finansowych musiałem sprzedać.

Jeden z prześmiewców kupił sobie analogiczny traktor za 4 tysiące. I zanim wyjechał w pole to wpakował w niego następne 10. Tysięcy. No ale kupił okazyjnie…

Wyimaginowałem więc sobie, że używany traktor wcześniej czy później kosztuje około 13 tysięcy, plus minus powiedzmy dwa. Podobnie jak używany samochód kosztuje 10.

Ekhmm…, nie powiem kto, ale traktor sobie kupił. Niejako okazyjnie, za siódemkę. Na chodzie. Bo o własnych siłach dojechał na warsztat. Chwilowo wygląda tak:

Nie, żeby czegoś brakowało. Ale w silnik trzeba się wgryźć…

Bo wymaga dopieszczenia. Remontu znaczy. Ponieważ nie wszystko da się zrobić w garażowym zaciszu, trzeba skłonić silnik do wyjścia na zewnątrz…

… i pojechania na szlifiernię. Zawieźliśmy dnia następnego. Zakład poważny, nie, że się nie da. Wszystko się da, kwestia ceny. No dobra, nie wszystko, za pompę TDSa się nie wezmą, co moim zdaniem dobrze o nich świadczy. No i fachowi są. Odkryli, że wał korbowy rzeczonego silnika jest pęknięty. Trzeba było zakupić nowy.

Zbiegiem okoliczności koszt Niedźwiedzia zbliża się do magicznej wartości 13 tysięcy. Miejmy nadzieję, że na tym poprzestanie. Plus jest taki, że szczęśliwy nabywca będzie wiedział, co ma. Minusy pomińmy, bo podobno dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Po prostu je wydają;P

czołem w zadzie

A tak jakoś sąsiad tura sobie kupił, ładowacz czołowy znaczy. Wymagał jednak nieco poprawek konstrukcyjnych…

Cóż, warsztatowe spawarki wymagają jednak znacznie większej ilości poprawek. Pospawaliśmy co się dało i powrót na wykończeniówkę. Na zadzie ciapka:

A jutro próba bezturowego załadunku balotów na Mercedesa. No bo już czas…

kłuszownictwo

To co „złe” jest zwykle zakazane. Jak na przykład kusza – rzecz prawnie dla zwykłego śmiertelnika niedostępna. Oczywiście nie dotyczy to przedstawicieli władzy, zarówno leśnej jak i kościelnej, o czym świadczyć może wyposażenie w rzeczone narzędzie mordu poniższego świętego, patrona tych i owych:

Nic to, z władzą się nie wygra. Zwłaszcza na jej terenie.

Las, miejsce urzekające. Można doświadczyć szeregu niezapomnianych wrażeń. Jak na przykład wrażenia niespełna roczniaczki do bagażnika:

Spoko, udało się przewinąć zanim zrobiła wnyki ze znalezionego w bagażniku drutu;))

pourodzinowo

Do dzieciaków na urodziny młodej pojechałem. Bo dziesiątka jej stuknęła. Ponieważ wypadło w tygodniu, zasiedliśmy razem do lekcji. Kształcące, nie powiem…

Hmm, ciekawe, czy uczą ich tam też zaklęć typu Sectumsempra;) Po szkole wyżerka w kebabowni:

Było fajnie, choć w sumie krótko. Zawsze jakoś rozbity stamtąd wracam. Doszło mi jeszcze katoroprzeziębienie, które próbowałem leczyć łażąc po gumnie i kosząc opieńki:

Obrodziły zdrowo, zapewne dzięki niespotykanemu w lasach nawożeniu;)

A potem przyszedł sąsiad i rozświetlił przede mną świetlistą przyszłość związaną z bydłobiznesem… Ciekawe, co z tego wyjdzie?

garść zaległości

Garść pogody i inicjatywy zajabłkowała, to znaczy zaowocowała półtonowym workiem:

Ba, inicjatywa poszła dalej, do prania pieniędzy włącznie:

Taka tam jedna, mało ważna kieszeń niesprawdzona przed praniem…

Inicjatywę wykazują też drogowcy, prześcigając się w wymyślaniu coraz to nowych znaków drogowych:

Taaaak, to znak wiele mówiący o tym, co autor miał do powiedzenia… Stoi sobie tuż przy granicy i daje do myślenia.

bydlęca filozofia

Jedna z dalekowschodnich filozofii opisuje trzecią odpowiedź na pytanie z dwoma możliwościami. Nowożytna wersja nawiązuje do języka binarnego. 1 – tak, 0 – nie. Potwierdzenie, zaprzeczenie. Jest, nie ma. A co gdy braknie prądu i komputer nie działa? Co, gdy nie ma zastosowania system zerojedynkowy? Wtedy pojawia się „mu”. W tym konkretnym przypadku sugeruje, żeby nie zadawać tego pytania.

Można to zastosować w wielu aspektach życia. Ot, rzut monetą. Orzeł, reszka. Ta, może stanąć na kancie. A jeśli zawiśnie w powietrzu?

Ostatni mecz – Polacy wygrają czy przegrają? Czy zremisują? No chyba, że popłyną… 

Zdumiewa mnie przemyślność krowiszonów. Praktycznie na każde pytanie udzielają filozoficznej odpowiedzi…

Chce ktoś kupić Apisa? A może Falcona:

Ot, świeżej krwi i innego odcienia „mu” mi trzeba;))