Kota bojowego sprzedam

Przedstawiam oto dzielne zwierze jakim jest niezwykle odwazny i silny kot imieniem Portos.

Zrodzony z matki Ukulele zniewolonej przez ojca Terminatora i/lub Ksieundza. Jego niespozyty apetyt wymagal mamek w osobach Kici-Koci i Krawatki – z ich to mlekiem wyssal spryt, agresje i zadze terroryzowania co wiekszych psow. Tak tak, nieszczesne psy czekac musza az Portos skonczy pozywiac sie z ich misek, by mogly wylizac pozostawione resztki…. Wraz z wiekiem nabywa coraz bardziej morderczych sklonnosci: potrafi zaganiac bydlo i nawet powalil szkockiego byka (na zalaczonym zdjeciu jego ostatnia ofiara ryczaca o litosc…). Powalil go co prawda po godzinnej walce w oborze (wszak ma dopiero 2 miesiace, strach pomyslec co bedzie za rok…), ale po odzyskaniu sil na drugi dzien sam naprawil wszelkie zniszczenia w pomieszczeniu (mlotem i pila spalinowa z braku sierpa). Jest rowniez podejrzany o rozszarpanie niedzwiedzia – zapytajcie kogo chcecie: nikt nie widzial niedziwiedzia w okolicy wiec ani chybi pozarl go Portos…

Niestety jego mordercze sklonnosci narastaja a zlowieszczy ryk powoduje wznoszenie barykad w okolicznych wsiach, budzac powszechna trwoge… Biorac pod uwage jego rosnacy apetyt i brak srodkow na utrzymanie stada sloni jako paszy, szukam kogos odwaznego/odwaznej, nie majacego nic do stracenia i najlepiej ze spalonymi za soba mostami, kto zechce podjac sie wychowania bestii… Nieszczesnik ktory nabedzie to zwierze musi liczyc sie z osobistym odbiorem i zorganizowaniem eskorty wojskowej na okolicznosc transportu. W przypadku osiagniecia ceny 4000zl i wiecej zapewniam prowiant na droge w postaci dwoch rasowych ogierow konika polskiego. Jesli cena osiagnie zaledwie 300zl – koziol gratis. Nie wykluczam mozliwosci transportu do Warszawy w dogodnym dla mnie terminie i po przedplacie na konto. Wszelkich dodatkowych informacji udziele osobiscie, telefonicznie (0-604433209) lub mailowo (opcja zadaj pytanie).

http://www.allegro.pl/item801909355_kot_bojowy_portos.html

i po rodeo

Plan byl taki: zaganiamy Apisa do lapaczki, blokujemy dragami, lina na rogi, wet robi swoje, puszczamy i idziemy do obory zalatwic juz na luzie pozostala piatke. Blad polegal na tym, ze nie wtajemniczylismy w ten plan… Apisa. Najpierw nie wiedzial, ze ma wejsc do lapaczki, no to sobie za nim pobiegalismy. Jak sie zmeczylismy nadszedl czas na plan "B". Plan B polegal na tym, ze krasnolaczanie z wetem ida do obory, a ja zaganiam Apisa do lapaczki (bo podobno z nim rozmawiam, choc pieszczotliwe okreslenia "ty pojebancu" i odpowiedz "muuu" trudno nazwac rozmowa), blokuje go, wolam ekipe i robimy. O ile w oborze wszystko poszlo szybko i sprawnie (jestem pewien, ze wszystko zrobil Portos a reszta tylko sie gapila), to znowu zapomnialem Apisa uprzedzic o planie "B" – wszedl i… wyszedl gora. No nie sadzilem, ze jest w stanie przeskoczyc przeszkode wyzsza od siebie o dobre 20cm. Poganialismy znowu za nim troche, a jak sie zmeczylismy to zagonilismy go razem z reszta stada do obory. Tu dosc szybko (glownie przy udziale Portosa) zlapalismy byka z rogi – tak tak, sznurami – i przymocowalismy (wlasciwie to Portos przymocowal) do filaru:

Oczywiscie Portos stoczyl walke z bykiem (chyba wylacznie po to, zebym mial jutro co naprawiac w oborze, choc najchetniej to bym tam chlusnal benzyna i podpalil, taki burdel zrobili), zmusil go do uleglosci i… pyk. Po sprawie. W nagrode cale towarzystwo dostalo dwie kostki siana, a Portos caly jogurt. No a my poszlismy zalatwic papierki. Jak to zwykle po akcji i przy papierkach troche zeszlo…

No ale sezon moge oficjalnie uznac za zakonczony. Teraz juz nic tylko do lasu jezdzic i konie ujezdzac. A wieczorami pic i grac na pianinie. Jak na typowego wiesniaka z wyboru przystalo:)

w przeddzien rodeo

W piatek przyjechal weterynarz umowic sie z krowami. Heh, umowil sie – na poniedzialek rano. No to od wczoraj trwala modernizacja ogrodzenia a dzis proba koncentracji bydlakow w oborze. Proba zakonczona wynikiem 5:1 przy uzyciu lassa:)

Zataszczenie schwytanego Robroya trwalo, ale jak juz sie znalazl w srodku to i Milka jakos sie przekonala do wejscia.

Udalo sie zagonic do srodka tez reszte krowiszonow – z wyjatkiem Apisa. A to wszystko zrobil Portos:

I to zupelnie sam:)
Ja tymczasem przetestowalem lapaczke Apisem. Udalo mi sie go tam zagonic i zamknac. On natomiast rozwalil konstrukcje wskazujac mi slabe punkty i poszedl sobie, zostawiajac mnie z inzynieryjnym zakresem napraw. Zrobilem co moglem i jutro sie okaze, ile to warte. Plan na jutro to rodeo od 9tej. A dlugofalowy to rodeo, szpital, renta i wreszcie swiety spokoj. A reszta zajmie sie Portos;)

kongres

W dniach 16-23.10.2009 w D. odbyl sie I-szy Swiatowy Kongres POC-ologiczny.
Tematem, jak sama nazwa wskazuje, bylo omowienie dziela Bohdana Korewickiego "Przez ocean czasu" z 1957 roku. W milej i przyjaznej atmosferze, urozmaiconej kontaktem z fauna i flora obecnej epoki geologicznej, zakrapianej goraca herbata i domowymi alkoholami, zglebiano tematyke badawczych wypraw w czasie. Na zakonczenie, korzystajac z zapozyczonego z "Powrotu do przyszlosci" wzorca, uczestnicy pozowali do pamiatkowej fotografii:

Oczywiscie nie zawsze wszystko szlo zgodnie z planem, tfu, znaczy sie z programem kongresu (ot gospodarz doznal kontuzji w pogoni za bykiem, gosc wykonal efektowna figure przy uzyciu jednosladu, pani Ania z Baru Pod Warkoczem nie byla blondynka etc. etc.), ale uczestnicy staneli na wysokosci zadania i wszelkie utrudnienia przyjeli z powaga i godnoscia wlasciwa dla swojego wieku:

Niewatpliwym jest, ze organizatorzy starac sie beda o kontynuacje tak pieknie rozpoczetej tradycji. Na okolicznosc owej kontynuacji gospodarz zaopatrzyl sie w kolejny balon fermentacyjny…

Wilczy Szaniec

Korzystajac z okazji… pojechalismy z kyriosem zobaczyc Wolf Schanze. No zeby nie bylo, jakas pamiatkowa tablica jest:

Mnostwo zakazow wstepu do:

i na:

wymusza wrecz lamanie wspomnanego zakazu;)))

Matka Natura radzi saobie z betonem i ceglami przy pomocy erozji i mchu:

oraz po prostu naturalnego piekna:

Podsumowanie dnia pod reszelskim zamkiem:

I to byl intensywny poniedzialek.

domowe sprawy

Weekendowo tak jakos minelo. Kyrios M podczas wedrowki przez pastwisko wykonal taniec godowy, co przynioslo spodziewany efekt w podbrzuszu Nenara:

W budzie Kamy jakims cudem znalazla sie Konstancja. Niestety nieco zmaltretowana. Proba przywracania do zywych:

zakonczyla sie jak w ksiazce. Wczoraj wieczorem zgasla. Zostal gdzies tam d’Artagnan i przy drzwiach wejsciowych Portos rozkazujaco miauczacy o zarcie…

Jeden z ostatnich slonecznych dni po nocnym przymrozku zaowocowal owocami w wannie:

Ciekawe, jaki gleborzut z tego wyjdzie?

na zimowe pastwisko

Sobota pod znakiem przepedzania bydla. Na zimowe pastwisko. Duze krowki byly grzeczne:

Z malymi poszlo gorzej. Nabiegalem sie za Mamuna i w koncu udalo sie zlapac, zwiazac, zapakowac do samochodu i przewiezc. Ale Robroy stawil czynny opor i po calym dniu uganianiu sie za durnym byskiem z lassem po bagnie dalem spokoj. Tym bardziej, ze nadwyrezylem kolano i nadgarstek. Zostawilem go sobie na niedziele.

Zrobilismy to tym razem na spokojnie. I jakos poszlo…

Ale co mi cholernik krwi napsul, to moje… Krowiszony mam z banki.

na poludniu

W ubiegla srode wyprawilem sie na poludnie. No bo mloda miala siodemke;). Droga "tam" byla zaskakujaca. Glownie dla drogowcow:

Po drodze planowa wizyta w warsztacie:

Konkluzja: obecnosc malych kotow na pokladzie budzi sympatie i mobilizuje mechanikow do wiekszej aktywnosci;)
A potem urodziny mlodej. Dzien jak codzien, bo to srodek tygodnia. Ale dzieciaki mi rosna:)

W piatek powrot, z przygotowaniem do kongresu POCologicznego. Tematyczna wizyta w prawdziwej Czestochowie:

Dotarlismy pozno, z przygodami, ale dotarlismy.

obrona Nadrowii

Wczoraj final prac polowych byl. Zaoralem do konca pole pod owies. I z rolnictwa mam fajrant. Jak na zlosc Sambor III probowal zajac Nadrowie. Bylo bardzo zle, na tyle zle, ze uruchomilem procedure autodestrukcji. Ale sojusz i sasiedzi staneli na wysokosci zadania. Rzec mozna, ze byl to gambit cyganski – takiej kolorystyki wojska to ja jeszcze nie mialem;) Kazdy slal co mial. No i udalo sie utrzymac wioche. Dla dociekliwych:

http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=7f0003d94
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=483d01314
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=f3e2663f6
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=620812502
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=9398ec764
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=d91c7196c
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=ee17de354
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=143b9e6ee
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=fe1bbc478
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=3650fe2b3
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=9bbab9392
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=4d0ad58b2
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=5b0c7e9d1
http://travian-reports.net/pl/raport.php?id=00a13ca0e

Leje, cos robic trzeba;)

piwo zmieni swiat

Nie wiem jak, ale zmieni. Taka sygnaturke ma jeden koles z forum Nivy. I przychylam sie do tego twierdzenia. Wiedziony zadza doswiadczen zapragnalem zglebic tajniki piwowarstwa. Efekt przerosl nawet moje oczekiwania. Ot, zrobilem sobie piwo:

Wyglada jak piwo. Smakuje jak piwo. Pomiar wykazal 5,5%. Mimo, ze jeszcze nie czas, wczoraj przeprowadzilem degustacje. Dobreeeeee….:) I ma to cos, ze po wypiciu na drugi dzien ma sie takie wizje:

Phi, a niektorzy jak zobacza biale myszki to robia z tego problem;P
Piwo robilem po raz pierwszy i na pewno nie ostatni.
Dzis mialem w pole jechac orac dalej, ale leje, wiec nic z tego. Mimo, ze jeszcze nie czas, utoczylem nieco wina ze sliwek, celem degustacji i pomiaru oprocentowania:

Lal, 16% wyszlo:) A jeszcze fermentuje. Mimo to walnalem sobie szklaneczke. I wiecie co? To jest dopiero odjazd:) Tak dobrego wina to ja jeszcze nie pilem. Jak dojdzie i sie wylezakuje to bedzie… hm, arcydzielo?;) Trzeba bedzie chyba butelki swarzycą oznaczyc…;)