Poniosło mnie na zawody do Okuniewa, organizowane przez tamtejsze Stowarzyszenie Łuczników Pomorza. Jako, że daleko, trzeba było wykorzystać okazję zarówno z transportem, jak i z niekierowaniem:
Potem szybka nocka pod namiotem…
…i zawody czas zacząć:
Potem było jak zawsze…
Były wzloty…
I upadki:
Byli zwykli wyciągacze strzał z wody…
Byli i bohaterowie nieznający strachu:
Był też wypas zwykle na zawodach niespotykany:
Na zakończenie były nagrody główne…
…i nagrody pocieszenia:
Po raz kolejny dotarło do mnie, jak ważne jest dobre przygotowanie. O ile z pierwszej rundy jestem zadowolony, bo wystrzelałem prawie 75%, o tyle w drugiej zwyciężyło zmęczenie i pesel, co zaowocowało wynikiem mocno średnim. No nic, trzeba się za siebie wziąć i nie biadolić, bo na zawodach twardym trza być a nie miętkim jak kaczuszka…;)
W najbliższą sobotę Rucianka.