u SŁuPów

Poniosło mnie na zawody do Okuniewa, organizowane przez tamtejsze Stowarzyszenie Łuczników Pomorza. Jako, że daleko, trzeba było wykorzystać okazję zarówno z transportem, jak i z niekierowaniem:

w drodze na słup

Potem szybka nocka pod namiotem…

…i zawody czas zacząć:

Potem było jak zawsze…

 

Były wzloty…

img_20190525_115554_2

I upadki:

img_20190525_112922_8

Byli zwykli wyciągacze strzał z wody…

img_20190525_115201_7

Byli i bohaterowie nieznający strachu:

Był też wypas zwykle na zawodach niespotykany:

Na zakończenie były nagrody główne…

img_20190525_184012_4

…i nagrody pocieszenia:

img_20190525_193417_8

Po raz kolejny dotarło do mnie, jak ważne jest dobre przygotowanie. O ile z pierwszej rundy jestem zadowolony, bo wystrzelałem prawie 75%, o tyle w drugiej zwyciężyło zmęczenie i pesel, co zaowocowało wynikiem mocno średnim. No nic, trzeba się za siebie wziąć i nie biadolić, bo na zawodach twardym trza być a nie miętkim jak kaczuszka…;)

W najbliższą sobotę Rucianka.

Cygnusy

Jak to na Jeziorze (Ła)Będzim bywa, spotkać można łabądki:

Wygląda na to, że doczekały się tylko jednego potomka w tym sezonie. Szkoda, że jeden, dobrze, że choć tyle. Natomiast zastanowił mnie dziwaczny wygląd owsianego rabusia, którego co jakiś czas dopadam w zbożu – niby łabądek, ale jakiś taki inny. No jak do zdjęcia to potrafi się maksymalnie tak upozować:

img_20190524_151525_6

Zaintrygował mnie na tyle, że wsiadłem na internet, poszukałem co to za cudak, potem jeszcze polazłem z lornetką, żeby się upewnić. No i poczułem się jak wybraniec: Cygnus cygnus w całej okazałości. Para która się tu osiedliła dochowała się piątki potomstwa:)

Co do innych krzykaczy, to i kotowate zaczęły się mnożyć:

Są tradycyjnie i w lipie, i w pudełku przed domem. I jak co roku – przetrwają najsilniejsi.

trening czyni…

… mistrza? kalekę? Biorąc pod uwagę zbliżające się zawody postanowiłem trochę postrzelać. No bo sprzęt zmieniłem na „łatwiejszy”. Nie zauważyłem pękniętej nasadki i zabolało…

img_20190520_132504_0

Kurde, ale jestem owłosiony. To chyba z żalu przywiezionego od małpiszonów z zoo. Nieważne. Ważne, że do treningu udało się skłonić też najmłodszą:

Jak wiadomo, trening to nie tylko technika. To również siła i kondycja. O jedno i drugie zadbał Listonosz przywożąc mi zamówione drewno. Pół dnia zajęło mi przeniesienie tego z porzuconej na gumnie przyczepy do stodoły i… miałem dość. Przy okazji dowiedziałem się, że moja stodoła ma wewnątrz 7,60m szerokości…

Na szczęście uważałem na fizyce i historii w podstawówce, wiem do czego służy dźwignia i okrąglaki. Bo to konstrukcja dachu i stropu jest:) Uczcić to można tylko prawdziwie męskim trunkiem, a nie jakimś sikaczem czy piwem…

img_20190521_183711_7

Ten zacny trunek przypominający denaturat to… sok z lilaka;) Pyszny! I wygląda zajebiście:D

wyprawa do zoo

Jak się powiedziało, że się pojedzie, to trzeba jechać. Najbliższe w Gedanii. Zoo jak zoo, są różne zwierzaki. O takie na przykład:

 

Można się też dowiedzieć, że nasze bratanki mają nieco inne pojęcie o tym, jak wygląda krowa…

img_20190519_123753_4

Ale kto tam Węgra zrozumie… Ważne, że są prądy i pingwiny:

Jak się zaliczyło Zoo trzeba zaliczyć i Morze:

W sumie wyjazd udany, pomijając scysję z rowerzystą (łączę należne wyrazy). Należy zaznaczyć, że nadmorski sezon żywienia turystów już się zaczął. Jest ruch…

 

 

czarne lustro

Dlaczego blondynka ssie klamkę? No dobra, odpowiedź pod koniec wpisu…

Zdecydowałem się pojechać na Majdy. Mimo, że tarcze są złe, Majdy są trudne i drogie i w ogóle miało być do dupy. No ale wygrała motywacja: jadę zobaczyć co da się wystrzelać sprzętem dziewczynek no i motorem. To ostatnie przeważyło. Byłem, postrzelałem, rzyci dałem ale na sprzęt nie zwalę.

 

Nawet kamery porozstawiali żeby uwiecznić moją hańbę. Ale co tam, ważne, że się da, że można się przejechać i upewnić, że Majdy są be.

Zaczęło padać. Wreszcie i końca nie widać. No to trzeba kosić, bo rośnie i przeszkadza tam, gdzie się do zawodów trenuje, czyli w parku. Ale szkoda bez sensu kosić, skoro na pastwisku szału nie ma. No to może czas zmienić się w przysłowiowego Masaja?

img_20190516_151726_3

Jakiś pomysł to jest. Trawa skoszona, ruń napowietrzona, zwałowana i nawieziona za jednym zamachem. Można to uczcić wyprawą do miasta. Generalnie pod pretekstem kolejnego kontrolnego echa. Przy okazji Najmłodsza spotkała okołooperacyjną koleżankę:

 

A potem spotkaliśmy kurczaka w KFC… I w sumie można by wracać do domu, ale jeszcze trzeba umieć wyjść. No trochę się naszarpałem. Wszak napisano: „Ciągnąć”…

img_20190517_144104_1

Upewniłem się, że gdybym był kobietą, to przysłowiową blondynką;)

Potem jeszcze rajd po kaszę do Kaszarni i wreszcie dom. A dziś od rana koszenie. A jutro? A jutro się zobaczy;)

cichy bohater

Jakoś tak w piątek wybraliśmy się do znajomych kozoidalnych. Oraz ich pochodnych…

 

Było fajnie, było z czego postrzelać, można było posłuchać dysputy pomiędzy czarownicą a lekarką na temat babki lancetowatej jako remedium na urazy powstałe w wyniku gry w piłkę. Co za cymbał błysnął z tym hasłem, że „sport to zdrowie”? Chyba utracone. Na szczęście skończyło się na półtoradniowym bólu w wyniku naciągnięcia czyli w efekcie przeleżenia weekendu przed telewizorem. Najmłodsza była zachwycona, zwłaszcza że ból był znośny.

Jedni leżeli, inni włóczyli się po pastwisku, stwierdzając obecność innych włóczęgów generujących inne straty…

img_20190504_104627_9

Trójkę czajaj wcięło. Życie. I Śmierć. Jak to na wsi.

Tymczasem miasto najechały fudtraki:

 

Czyli mobilne generatory wątpliwej jakości pokarmu. Ale miastowi byli zachwyceni – tyle niezdrowego żarcia w jednym miejscu, łał… swoją drogą ciekawe jak sprawdziły by się faktraki… To by była dopiero atrakcja;) Niemniej jednak niedzielne popołudnie upłynęło na spotkaniu rodzinki oraz znajomych, przed którymi należało zaistnieć bohaterstwem konsumpcyjnym. A co, raz na jakiś czas można…

Tymczasem buszujący w zbożu łabądek zadomowił się na dobre. Nawet odległe krowiszony nie są w stanie interweniować, zajęte robieniem sielanki na zielonce. A ja, cóż, postanowiłem zmierzyć się z cichym bohaterem zwalczającym wszelakie zło, poczynając od robactwa a na trądziku kończąc, przez co zakazanym przez miłościwie nam panującą Unię Karmicielkę Rolników…

Tujon nawet w dawce śladowej ma kopa. Może dlatego, że od zeszłorocznych sianokosów moczony w spirytusie zyskał bojowego ducha…:)

opuszczony zamek

Niegdyś miejsce panowania, kilkukrotnie wspomniane na blogu wraz ze zdjęciami ukazującymi szczyt świetności. Dziś zapadające się ruiny, niknące w krajobrazie umierającego lasu…

Czyli pierwsze żeremie na Jeziorze Łabędzim. Już rok temu podejrzewałem, że budowla została porzucona, bo łabędzie zaczęły brać przykład z dzików i saren, wchodząc w szkodę – co czynią z resztą do teraz:

img_20190501_114843_6

Tak, to małe białe nieco w prawo od środka zdjęcia to łabądek słusznych rozmiarów żerujący w owsie. A w ogóle to po szczupaki się wyprawiłem, a skończyło się jak się skończyło…

I dobrze, bo wędkować nie lubię, a chciałem sprawdzić dzielność terenową Musiołka.