Wczoraj zapowiadał się dzień intensywny. Jednak w najśmielszych oczekiwaniach nie oczekiwałem nieoczekiwanego. Ale po kolei.
Badając stan ogrodzenia natknąłem się na sielankę:
Jak się potem okaże, trzeba będzie ją zepsuć, bo choć w kupie cieplej, to kszyka ni ma. Ano ni ma, za to jest derkacz i, jak się okazało podczas bronowania, czajka:
Tuż po bronowaniu a przed wyjazdem planowym do Olsztyna zajechała pani or-ni-to-loż-ka. Popstrykała fotki, dała buzi koniowi, stwierdziła że wskazane działki kwalifikują się do pakietu ornitologicznego mimo braku kszyku derkacza, bo jest czajka. Kszyk się nie ujawnił. A to takie pakietowe trio. Które wymaga ograniczenia obsady do 0,5DJP/ha, więc część krowiszonów dostanie w czapę. Albo na inne pastwisko wyemigruje.
No i pogoniła mnie pani ornitolog do ODRu, żeby jeszcze dziś zdążyć z papierami. Ale wcześniej musiałem do Olsztyna. Po drodze zgarnąłem Osadźcę. Cyknęliśmy ten Olsztyn, niestety z pominięciem KFC i gazem do Bartoszyc. Tam wreszcie skorzystałem z wygódki zgodnie z instrukcją:
Bo normalnie to siuram jak leci, naokoło.
Zrobiliśmy papiery i Z. pofatygował się ze mną do tej p… Agencji, bo dziś dyżur miała taka pani, co z nazwiska już gromi za każde nieścisłości w papierach. Takoż i mnie spiorunowała, zawróciliśmy więc do ODRu nanieść stosowne poprawki. Zmiana do wniosku z poprawkami została przyjęta o godzinie 21:30, czyli na pół godziny przed końcem przyjmowania wniosków w tym roku. Ufffff… Normalnie uczciłem to desperadosem i piccą peperoni w wyniku czego siedzę teraz w domowej wygódce i informuję szanownych Abonentów o zajściach wczorajszych…